Jaka ta ekstraklasa?
Rozmiar piłkarskiej ekstraklasy w Polsce to ostatnio ulubiony temat działaczy i kibiców nad Wisłą. Czy 14 zespołów w najwyższej klasie rozgrywek w prawie 40 milionowym kraju to za dużo, za mało, czy może w sam raz ?

Zdania są oczywiście mocno podzielone, co wyraźnie widać w opiniach włodarzy klubów, kibiców oraz samych piłkarzy. Co zatem PZPN powinien uczynić, aby rozgrywki ligowe w Polsce były bardziej atrakcyjne i cieszyły się większym zainteresowaniem?
Powiększamy!
Wariant, który ma obecnie ma chyba najwięcej zwolenników. Powodów nie trzeba długo wymyślać.
Więcej drużyn w ekstraklasie to większa rywalizacja, więcej emocji dla kibiców, ale przede wszystkim więcej wpływów z biletów oraz więcej środków z praw do transmisji.
16, 18 czy nawet 20? Nie ma znaczenia. Ważne, żeby było gdzie grać i kim! Miast z tradycją, stęsknionych za wielką piłką nie brakuje (Białystok, Bydgoszcz, Wrocław, Szczecin, Gdańsk, Sosnowiec). Brakuje jednak środków, by to wszystko miało "ręce i nogi". Skoro w dużych ośrodkach nie mogą, to z powodzeniem walczą o swoje pięć minut "maluczcy" (Wronki, Grodzisk Wielkopolski, Łęczna, Lubin, Bełchatów, Radomsko) i nie należy się obawiać, że ten najpopularniejszy w Polsce sport stanie się prowincjonalny. To dodaje tylko uroku rywalizacji, a takich przykładów nie brakuje również w Europie. Włoskie Chievo, niemieckie Kaiserslautern, hiszpańskie Villarreal, czy francuskie AJ Auxerre to najlepsze dowody na to, że mali też potrafią.
Najsilniejsze ligi w Europie ostatniej dekady to hiszpańska Primera Division (20 zespołów), angielska Premier League (20) i oczywiście włoska Serie A (18). Nieco niżej w tej klasyfikacji należy umieścić niemiecką Bundesligę (18 drużyn) i francuską Ligue 1 (20). Nam najbliżej w tych porównaniach do Hiszpanii, kraju w którym mieszka niespełna 40 milionów ludzi, czyli nieco ponad milion więcej niż w Polsce. W ostatnich piętnastu latach kluby z Hiszpanii sześciokrotnie zagrały w finale Ligi Mistrzów (trzy razy Real, po dwa razy Barcelona i Valencia), czterokrotnie sięgając po to najważniejsze na Starym Kontynencie trofeum. Siły klubowej piłki możemy Hiszpanom tylko pozazdrościć, ale potęga Realu czy marka Barcelony nie zrodziły się z niczego.
Tam podobnie jak we Włoszech i Anglii ludzie żyją sportem, czego niestety nie można powiedzieć o Polsce. Do rozwoju i popularyzacji klubowego futbolu potrzebna jest dobra atmosfera. Jeśli zrodzi się sukces, jest bardziej prawdopodobne, że pociągnie za sobą kolejne.
Zostawiamy
14 zespołów w ekstraklasie to w sam raz. Warunki klimatyczne i stan boisk piłkarskich w Polsce nie sprzyjają rozgrywaniu zbyt dużej ilości spotkań, toteż 13 spotkań dla każdej drużyny jesienią i na wiosnę to idealny wariant.
Taki układ nie kłóci się zbytnio z terminarzem reprezentacyjnych obowiązków piłkarzy i trenerów.
Piłkarze mają niezbędny czas na regenerowanie sił, leczenie drobnych urazów i motywują się na kolejne spotkania, bowiem przy takiej formie rozgrywek nie ma miejsca na pojedynki o przysłowiową "pietruszkę". Liczy się każdy punkt i każda strzelona bramka.
Każdy mecz ma swoje znaczenie, co jest dodatkowym bodźcem, aby trybuny stadionów wypełniły się po brzegi. Kibice nie nudzą się taką rywalizacją, bo każdy mecz decyduje o "być albo nie być" ich ulubionej drużyny.
Zmniejszamy!
10, najwyżej 12 zespołów jest optymalnym rozwiązaniem dla polskiej ekstraklasy piłkarskiej. W najwyższej klasie rozgrywkowej występowałyby wówczas naprawdę najlepsze zespoły, które nie miałyby problemów finansowych i dylematów typu "jak zapłacić piłkarzom". Każdy mecz dostarczyłby oczekiwanych emocji, a wpływy z biletów pozwoliłyby klubom na godną egzystencję i ambitne plany.
Wzorując się na ligach w Szkocji (12 zespołów), Szwajcarii (10) czy Austrii (10), rozgrywki przeprowadzane byłyby systemem "każdy z każdym" jesienią i na wiosnę. Taki układ w pełni zweryfikowałby możliwości poszczególnych piłkarzy i zespołów, ułatwiając dodatkowo selekcję trenerom reprezentacji. Liga stałaby się naprawdę atrakcyjna i łatwiej byłoby jej znaleźć strategicznego sponsora. Kłopotów ze sponsorami nie miałyby również poszczególne drużyny.
A za jaką ligą opowiada się prezes PZPN Michał Listkiewicz? Jaki ma plan na najbliższe lata? Kto kupi prawa do ligi od sezonu 2005/06? Na te i inne pytania odpowiedział prezes Michał Listkiewicz, który był gościem czaterii w INTERIA.PL
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje