Wojciech Szczęsny jeszcze niecały rok temu przebywał na sportowej emeryturze i na piłkę patrzył z poziomu telewizora. Polak porzucił jednak błogi odpoczynek z rodziną, aby podpisać umowę z FC Barcelona, która znalazła się w sporych tarapatach po tym, jak bardzo poważnej kontuzji doznał Marc-Andre ter Stegen. Koncert Lewandowskiego, na ustach całego świata. W pojedynkę upokorzył Real Madryt Niemiec miał nie grać do końca tego sezonu. Ostatecznie udało się przyspieszyć rehabilitację i kapitan zespołu z Katalonii ma być w kadrze na finał Pucharu Króla. Mimo tego Szczęsny jak na razie jest pewny swojej pozycji między słupkami, choć na początku musiał naprawdę sporo czekać na szansę. Badia wyjaśnia fenomen Szczęsnego. Krótko i zwięźle Ta przyszła w styczniu, gdy na odprawę przed półfinałem Superpucharu Hiszpanii spóźnił się Inaki Pena, który bronił do końca 2024 roku. Od momentu, gdy Szczęsny zaczął grać, miejsca w bramce Barcelony praktycznie nie oddał, a i argumentów, żeby Hansi Flick miał zmienić zdanie, nie przybywa. Polaka w Katalonii wręcz pokochali wszyscy kibice, a Gerard Badia w rozmowie z TVP Sport wyjaśnił, dlaczego tak się dzieje. Dramat gwiazdora Legii. To już koniec. Klub wydał oficjalny komunikat - Pokazał wszystkim, że jest w formie. Do tego ta mentalność. Dawno nie widziałem takiego zawodnika, który miałby aż tak silną głowę. Inaki Pena nie wytrzymywał presji, która wiąże się z występami w Barcelonie. Jeśli chcesz grać dla takiego klubu, to musisz mieć taką psychikę, jaką ma właśnie Szczęsny. Robi dobrą robotę między słupkami. Wszyscy fani "Blaugrany" są z niego zadowoleni - ocenił były napastnik Piasta Gliwice. Szczęsny jak na razie w barwach "Dumy Katalonii" wystąpił w 25 meczach, w których stracił 24 gole i trzynastokrotnie zachował czyste konto. Polak miał występy absolutnie wybitne, ale przydarzyły się też takie, gdy popełnił pewne błędy, jak choćby w niedawnym meczu La Liga z Celtą Vigo.