Szczególnie boleśnie oberwała od nich reprezentacja Grenady. Karaibska wyspa przegrała z USA najpierw 0-5 w Austin w Teksasie, a teraz na swoim boisku została rozgromiona aż 1-7. Nie jest to najwyższa porażka Grenady w dziejach, bo pięć lat temu została ona rozbita przez Curacao aż 0-10, ale niebezpiecznie się ona do tego rekordu zbliżyła. Na dodatek Amerykanie wygrali wysoko... bez stałego trenera. Po mundialu w Katarze odszedł selekcjoner Gregg Berhalter, a obowiązki jedynie tymczasowego selekcjonera pełni Anthony Hudson. Stany Zjednoczone wciąż szukają trenera, który przygotuje ich kompleksowo do mundialu 2026, którego będą współgospodarzem. Ta impreza ma stanowić przełom dla amerykańskiej piłki, która już teraz nie należy do słabeuszy - wszak USA w Katarze wyszły z grupy kosztem Walii i Iranu i dopiero w 1/8 finału odpadły z Holandią. Słowem, Stany Zjednoczone doszły do tego samego etapu co Polska. USA szykują się na mundial 2026 W 2026 roku ma być lepiej. USA organizują mundial z Kanadą i Meksykiem, ale to na ich obiektach odbędzie się większość gier. Zespół amerykański chce osiągnąć historyczny wynik. Już raz mistrzostwa świata gościły w Stanach Zjednoczonych - w 1994 roku. Mówiło się wtedy, że Amerykanie zainteresowani futbolem, ale raczej amerykańskim w kaskach i z jajowatą piłką, nie przyjdą oglądać soccera. Tymczasem tamten wygrany przez Brazylię mundial pobił rekordy oglądalności i frekwencji, trwające do dzisiaj. W 1994 roku zespół USA wyszedł z grupy dość sensacyjnie, kosztem m.in. faworyzowanej Kolumbii - skończyło się to zresztą tragedią Andersa Escobara, zabitego po przegranym meczu Kolumbijczyków ze Stanami Zjednoczonymi. Zespół USA doszedł także do 1/8 finału i tam odpadł z późniejszym mistrzem świata, Brazylią. Największy sukces ekipy Stanów Zjednoczonych to półfinał, ale miało to miejsce bardzo dawno - podczas pierwszych mistrzostw świata w 1930 roku. Niemniej Amerykanie pragną w 2026 roku ten sukces powtórzyć. Skoro dokonało tego Maroko, dlaczego nie oni? W meczu z Grenadą zespół amerykański do przerwy wygrywał 4-1. Dwa gole zdobył Weston McKennie z Leeds United oraz Ricardo Pepi z holenderskiego klubu FC Groningen. Ponadto trafiali: Brendan Aaronson (także Leeds United), Christian Pulisic z Chelsea Londyn i Alejandro Zendejas z ligi meksykańskiej. Stany Zjednoczone są już pewne awansu do Złotego Pucharu CONCACAF, czyli odpowiednika Mistrzostw Europy w tej części świata.