Remis Barcelony z Betisem oznaczał czwarte potknięcie "Dumy Katalonii" na przestrzeni zaledwie pięciu kolejek. Real Madryt ostatnio przegrał z Athletikiem, ale wykorzystywał problemy "Blaugrany" wygrywając z Osasuną, Leganes i Getafe. Podobnie stało się w sobotni wieczór na Estadi Montilivi. "Królewscy" pewnie pokonali Gironę 3:0, choć pierwsza połowa sugerowała, że mogą być problemy z wywiezieniem trzech punktów. Pierwszy groźniejszy strzał padł w 30. minucie za sprawą Donny'ego van de Beeka, ale piłka poleciała nad poprzeczką. To zemściło się chwilę później po drugiej stronie boiska, gdy Jude Bellingham wyprowadził "Los Blancos" na prowadzenie. Real Madryt pokonał Gironę. Kylian Mbappe z golem W drugiej połowie gospodarze szybko dostali ostrzeżenie od Aureliena Tchouameniego, ale wtedy uratował ich jeszcze Paulo Gazzaniga. W 55. minucie był jednak już bezradny. Bellingham dobrze podał do Ardy Gulera, Turek ładnie uderzył po długim słupku i temperatura meczu znacznie spadła. W międzyczasie ciśnienie fanom madrytczyków po raz kolejny podniósł Kylian Mbappe, który mimo całkiem dobrej gry zmarnował sytuację sam na sam (zagrał ręką, więc prawdopodobnie wiedział, że potencjalny gol nie zostałby zaliczony, sędzia po chwili odgwizdał rzut wolny dla Girony). Francuski gwiazdor zaraz potem się jednak zrehabilitował. Świetnym ruchem zgubił obrońcę i odebrał dobrą prostopadłą piłkę od Luki Modricia. Nabiegł w pole karne z prawej strony i ustalił wynik na 3:0. Fani stołecznego zespołu mogą się cieszyć wygraną i zredukowaniem straty do Barcelony do dwóch punktów (Real wciąż ma jeszcze mecz zaległy przeciwko Valencii), ale na pewno martwią problemy zdrowotne - przedwcześnie z boiska w drugiej połowie zeszli Bellingham i Ferland Mendy. Ten pierwszy czuje dyskomfort w przywodzicielu, a ten drugi może mieć potencjalnie uraz mięśniowy.