Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wolves przerwali passę Nets

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

Każda dobra passa musi się kiedyś skończyć. Po serii 14 kolejnych zwycięstw New Jersey Nets ulegli w Minneapolis Timberwolves 68:81 w najciekawiej zapowiadającym się środowym spotkaniu NBA.

- Porażka jest częścią sportowej gry. Nikt nie lubi przegrywać i nikt nie lubi się z tym pogodzić. Jedyną rzeczą którą możesz w takiej sytuacji zrobić to uczyć się wyciągać wnioski z tego - stwierdził po spotkaniu 33-letni szkoleniowiec Nets Lawrence Frank.

Przed nim żaden rozpoczynający karierę trener czy menedżer w ligach zawodowych Ameryki Północnej, nie tylko w NBA, nie mógł pochwalić się tak efektownym debiutem. Poprzedni rekord 12 zwycięstw należał do dwóch menedżerów baseballowych Joe Morgana z Boston Red Sox z 1988 i Jima Price'a z New York Giants z 1884 roku

Tym, który w największym stopniu odebrał graczom z East Rutheford złudzenia na 15. kolejną wygraną Był Troy Hudson. Zastępujący w składzie "Leśnych Wilków" kontuzjowanego Sama Cassella zawodnik rzucił aż 29 punktów. Hudsona dzielnie wspomagał oczywiście Kevin Garnett, który zakończył spotkanie z dorobkiem 18 "oczek". Wśród Nets najlepiej po tablicą rywali radził sobie Kenyon Martin (18 pkt).

W pojedynku drużyn, w których "występują" Polacy, Phoenix Suns łatwo pokonali na własnym parkiecie New York Knicks 113:95. Na boisku rzecz jasna nie pojawili się zarówno Maciej Lampe z Suns oraz Cezary Trybański z Knicks, bowiem obydwaj znajdują się na liście kontuzjowanych graczy.

Najlepszym zawodnikiem w zespole "Słońc" był Amare Stoudemire, który odnotował 24 punkty i 14 zbiórek. Stoudemire dzielnie wspierał Joe Johnson, który zdobył 16 ze swoich 22 punktów w drugiej części spotkania.

Zespół z Phoenix przerwał w środę serię ośmiu porażek, ale z dorobkiem 19 wygranych i 40 przegranych meczów nadal zajmuje ostatnie miejsce w tabeli Pacific Division. Gorszy bilans w lidze mają tylko drużyny Orlando Magic (16-43) i Chicago Bulls (16-41).

Najskuteczniejszym graczem meczu był Tim Thomas z Knicks, który zakończył mecz z dorobkiem 25 punktów, sześciu zbiórek i dwóch asyst. Nowojorczycy przegrali czwarty mecz z rzędu, ale z dorobkiem 26 zwycięstw i 33 porażek są wiceliderami Atlantic Division. W Konferencji Wschodniej zajmują piąte miejsce, premiowane awansem do gry w fazie play off.

Rzut za trzy punkty Kareema Rusha na 3,2 sekundy przed końcową syreną dał wygraną Los Angeles Lakers nad Denver Nuggets 112:111. W hali w Denver wystąpił Kobe Bryant, który po raz drugi przyjechał na mecz do stanu Colorado od czasu oskarżenia go o gwałt w lecie ubiegłego roku. Zaprezentował się bardzo dobrze, bowiem rzucił 35 punktów i miał 10 zbiórek. Najlepszym w zespole Nuggets był pierwszoroczniak Carmelo Anthony, który także zdobył 35 pkt.

Serię pięciu kolejnych porażek przerwali w środę Washington Wizards, pokonując w Toronto miejscowych Raptors 76:74. Była to szósta z rzędu porażka Raptors osłabionych brakiem Vince'a Cartera, Jalena Rose'a i Alvina Williamsa.

INTERIA.PL/AP/PAP

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje