W USA istnieje długa tradycja rozpoczynania spotkania baseballu przez specjalnie zaproszonych gości. Zaszczyt chwilowego wcielenia się w rolę miotacza przypada różnym osobom - czasem są to celebryci, czasem postaci zasłużone dla lokalnej społeczności, a czasem przedstawiciele innych dyscyplin sportowych. Z tą ostatnią sytuacją mieliśmy do czynienia w ostatnią niedzielę w Los Angeles. Russell Westbrook spełnia marzenie Na Dodger Stadium w "Mieście Aniołów" odbywało się bowiem starcie Major Baseball League między miejscowymi Dodgers oraz przybyszami z drugiego końca Stanów Zjednoczonych - New York Mets. Pierwszy rzut wykonał w tym przypadku Russell Westbrook, a więc od niedawna rozgrywający LA Lakers, koszykarskiej ekipy z największego miasta Kalifornii. "Kolejne marzenie się spełniło" - napisał koszykarz na Twitterze, dodając swoje ulubione powiedzenie: "Dlaczego nie?".Wydaje się, że Westbrook nie napisał tego ze zwykłej grzeczności lub na wyrost - choć zawodnik ten jest kojarzony głównie z występów dla Oklahoma City Thunder, gdzie spędził 11 lat kariery (2008-2019), to nie można zapomnieć, że pochodzi on przecież z Kalifornii - urodził się w Long Beach, a wychował w Hawthorne, w tym samym stanie. Patrząc na status baseballa w USA, można założyć, że zainaugurowanie spotkania Dodgers - drużyny "z okolic" Westbrooka - mogło być faktycznie dla niego wielkim przeżyciem. Podkreślono to nawet na profilu Lakers: "Marzenie dzieciaka z LA" - napisano. Na nagraniu widać, jak koszykarz wykonuje pewny rzut, który wyłapuje Justin Turner, trzeciobazowy Dodgers. Russell Westbrook otrzymał od Dodgers nieprzypadkowy numer Nieprzypadkowy jest także numer na koszulce Russella Westbrooka - 0 towarzyszyło mu przez niemal całą jego karierę w NBA. Numer zmienił tylko raz - gdy związał się z Washington Wizards został "czwórką", nawiązując w ten sposób do swojego numeru z czasów gry w szkole średniej.Rzut rozgrywającego "Jeziorowców" nie przyniósł jednak szczęścia LA Dodgers. Ulegli oni w ostatecznym rozrachunku swoim rywalom 2-7. PaCze