ISTAF Indoor Berlin 2025 nie jest w kalendarzu World Athletics mityngiem "złotym", jednym z dziewięciu najwyższych rangą w kalendarzu zmagań pod halą. Ma rangę tego "srebrnego", ale to właśnie stolicę Niemiec genialny Szwed Armand Duplantis, 10-krotny rekordzista świata, wybrał na swój pierwszy występ w 2025 roku. Pierwszy z czterech, bo tylko tyle ma w planach w sezonie halowym. Zarazem nie jest to nic dziwnego - "Mondo" już w poprzednich dwóch sezonach czynił podobnie, choć nigdy dotąd nie zaczynał tak późno, w połowie lutego. Ale też wyjątkowo późno są w tym roku halowe mistrzostwa świata w Nankinie, w trzeciej dekadzie marca. A właśnie tam 25-letni zawodnik chce mieć najlepszą formę w tej części sezonu, po raz trzeci celuje w złoto pod dachem. Armand Duplantis zaczął sezon 2025. I ruszył w Berlinie po pierwszy cel: skok na co najmniej 6.02 m Posiadaczem najlepszego wyniku w tym sezonie był od dwóch tygodni Amerykanin Christopher Nilsen, który w Caen przeskoczył poprzeczkę zawieszoną na 6.01 m. Wysokość godna wielkiego mistrza z Uppsali, który tylko w ubiegłym roku w Astanie sezon zaczął poniżej szóstego metra. A wcześniej przez pięć lat tak czynił, zwsze na starcie było to co najmniej 6.00 m. Kilka razy nawet bił rekord świata w takich zmaganiach halowych, po raz pierwszy uczynił to zresztą w Toruniu w 2020 roku (6.17 m). A ostatni rekord też ustanowił w Polsce - 6.26 m w Chorzowie podczas ostatniej Diamentowej Ligi w sierpniu. Później miał jeszcze chrapkę na zmierzenie się z tym wynikiem w finale tej prestiżowej rywalizacji w Brukseli, ale przegrał z zimnem i deszczem. Zadowolił się... rekordem belgijskiego mityngu - 6.11 m. Dlaczego Szwed wybrał akurat mityng w Berlinie, a nie np. wczorajszy, bardziej prestiżowy w Lievin? Być może chodziło o sprawy finansowe, a być może o to, że organizatorzy postawili na skok o tyczce. To była to ozdoba programu, do rywalizacji Duplantis dostał m.in. medalistę olimpijskiego Emanuila Karalisa. Duplantis i Karalis - tylko oni skoczyli 5.85 m i 5.94 m. A później został już tylko ten "największy z największych" "Mondo" zdecydował się na "treningowy" początek na 5.55 m, podobnie jak Karalis uzyskał spory zapas. On kolejną wysokość opuścił, Grek 5.70 m znów zaliczył bez problemu. Do 5.85 m przystąpiło pięciu zawodników, ale wkrótce w grze pozostało już tylko dwóch. Właśnie Duplantis i Karalis. Wtedy zabawa rozpoczęła się tak naprawdę na dobrze. Publiczność w Mercedes-Benz Arenie emocjonowała się już wtedy tylko końcówką zmagań tyczkarzy, ale i kulomiotek, wśród których prym wiodła niespodziewana mistrzyni olimpijska z Paryża Yemisi Ogunleye. Panowie zaś przenieśli się na 5.94 m - zaczął Karalis. I już był nad poprzeczką, już się niemal cieszył, gdy jednak tę poprzeczkę zahaczył. A ona spadła. Duplantis zaś był bezbłędny. Grek za chwilę miał jednak powód do radości, znów zahaczył poprzeczkę, tym razem jednak utrzymała się na stojakach. O 2 cm poprawił więc swój rekord sezonu. Kolejną planowaną wysokością było 6.02 m, oznaczające najlepszy w tym roku wynik na świecie, a później - 6.07 m, oznaczające rekord mityngu. Też zresztą ustanowiony przez Duplantisa, dwa lata temu. Karalis, podopieczny Marcina Szczepańskiego, nie dał już rady, choć był bardzo blisko skoczenia "życiówki" w ostatniej próbie. Kulomiotki już zakończyły zmagania, Ogunyele wygrała z wynikiem 19.42 m, na placu boju został tylko Dulantis. Podniósł wysokość do 6.10 m, w pierwszej próbie przeleciał... pod poprzeczką. A w drugiej już to skoczył, po czym... zaatakował rekord świata. Dwie próby na 6.27 m były jednak nieudane, z trzeciej zrezygnował.