Mityng w Liévin na północy Francji jest już siódmym tzw. złotym w kalendarzu World Athletics Indoor Tour, do zakończenia rywalizacji pozostanie jeszcze rywalizacja w toruńskim Orlen Copernicus Cup w najbliższą niedzielę, a później finał w Madrycie (28 lutego). Na marzec zaplanowano już dwie imprezy sezonu: mistrzostwa Europy w Apeldoorn oraz mistrzostwa świata w Nankinie. W Lievin jako pierwsi zaczęli kulomioci, trochę "wypchnięto" ich przed głównym program. To o tyle dziwne, że w stawce pojawiły się wielkie nazwiska, z mistrzem Europy Leonardo Fabbrim oraz brązowym medalistą olimpijskim z Paryża Rajindrą Campbellem na czele. A Polskę reprezentował Konrad Bukowiecki, zapewne liczący, że we Francji w końcu uda mu się przekroczyć 21 metrów. Konrad Bukowiecki sensacyjnie prowadził w Lievin. Skończył daleko. A Leonardo Fabbri przerzucił wszystkich w tym roku Polak w każdym z tegorocznych konkursów przekraczał 20 metrów, niemal w każdym dobijał do 20,5 m. Aż w końcu w ostatni weekend w Łodzi oddał bardzo dobry rzut - pchnął kulę w linię 21. metra, może nawet odrobinę za nią. Dokładny pomiar wykazał jednak 20.95 m. - W końcu wróciłem do rywalizacji z najlepszymi zawodnikami na świecie. W Łodzi obsadę mieliśmy bardzo mocną i wygrana w takim gronie to też plus. Naprawdę się cieszę, że w końcu moje wyniki zaczynają przypominać starego mnie - mówił w sobotę. 27-letni zawodnik AZS UWM Olsztyn wygrał w Łodzi choćby z Leonardo Fabbrim, mistrzem Europy z Rzymu z zeszłego roku, prowadził z nim też po pierwszej serii w Lievin. Mało tego, prowadził ze wszystkimi, bo jego próba na 20.46 m była w tym momencie najdalsza. Włoch zaś spalił pierwsze podejście, podobnie jak brązowy medalista z igrzysk w Paryżu Rajindra Campbell. Jamajczyk na końcu poprzedniego sezonu uzyskał świetną formę, potwierdzeniem był medal w Paryżu (22.15 m), a później rekord kraju ustanowiony w Zagrzebiu (22.31 m). W Lievin zaś miał problem z wyczuciem koła, po trzech seriach wciąż nie posiadał ważnego wyniku. Bukowiecki zaś już z każdą próbą uzyskiwał coraz gorsze wyniki, choć jeszcze w dwóch kolejnych przekroczył 20 metrów. Ostatecznie skończył siódmy, wyprzedził tylko Włocha Nicka Ponzio i weterana z Francji Francka Elembę. Reszta zaś się poprawiała, zwłaszcza Fabbri. w drugiej kolejce uzyskał 21.67 m - pokazał, że forma idzie w górę. I już do końca zawodów zawsze przekraczał to 21 metrów, w trzeciej serii uzyskał 21.78 m, a w ostatniej - 21.95 m. To wtedy przy jego nazwisku pojawiły się literki "WL", co oznacza "World Lead". O 10 cm poprawił bowiem najlepszy w tym roku wynik na świecie - należący od kilku dni do Nowozelandczyka Jacko Gilla. Drugi skończył jego rodak Zane Weir, też niedawno pokonany przez Bukowieckiego. Cztery próby ponad 21 metrów, a 21.72 m w najlepszej - to chyba jeszcze rezultaty poza zasięgiem Polaka. 21 metrów w końcu przekroczył też Campbell - 21.34 m dało mu trzecią lokatę. I gdy wszyscy już poznali oficjalne rezultaty, nastąpiła ich korekta. Okazało się bowiem, że z uwagi na trzy spalone próby, gdy zawodników jest więcej niż ośmiu, Campbell i Amerykanin Adrian Piperi (20.55 m w piątej kolejce) nie powinni dalej już pchać. Ich wyniki ostatecznie anulowano, Polak skończył piąty. A na podium Jamajczyka zastąpił Czech Tomas Stanek (20.79 m).