Norbert Kobielski pod koniec ubiegłego sezonu w końcu uporał się z magiczną barierą 2,30 m. W Eugene skoczył 2,33 m. To była fantastyczna zapowiedź tego, czego może spodziewać się po jego występach w tym roku. Koniec medalowej serii "Aniołków Matusińskiego". Polki poza finałem HMŚ Polak walczył nie tylko z rywalami, ale też z urazem Niestety w jednym z konkursów Kobielski nabawił się urazu. Odbił piętę. To kontuzja, z którą można skakać, ale jest ona bardzo nieprzyjemna, bowiem w czasie oddawania skoków pojawia się ból. I właśnie z grymasem na twarzy często widzieliśmy naszego lekkoatletę w niedzielę. Polak walczył dzielnie. Dość niespodziewanie wielkie problemy pojawiły się już na wysokości 2,15 m. Kobielski pokonał poprzeczkę dopiero za trzecim razem, by 2,20 m skoczyć już w pierwszej próbie. Na pokonanie przez niego 2,24 m znowu musieliśmy czekać do trzeciej próby. Niestety Polak trzykrotnie strącił poprzeczkę na wysokości 2,28 m, choć był blisko jej pokonania w ostatnim podejściu. Kobielski został sklasyfikowany na siódmej pozycji z wynikiem 2,24 m. To najwyższa lokata tego zawodnika, brązowego medalisty młodzieżowych mistrzostw Europy sprzed pięciu lat, w globalnej imprezie. Mistrzem świata został Nowozelandczyk Hamish Kerr. Jako jedyny zaliczył wysokość 2,31 m, a potem poprawił na 2,36 m. To życiowy sukces 27-latka. Srebro padło łupem Amerykanina Shelby'ego McEwena - 2,28 m, a brąz wywalczył Sanghyeok Woo - 2,28 m.