Polki bardzo dobrze zaczęły rywalizację w półfinale biegu 4x400 metrów w halowych mistrzostwach świata w lekkoatletyce w Glasgow. Po pierwszej zmianie nasze panie prowadziły za sprawą dobrego biegu Mariki Popowicz-Drapały. Potem było już jednak gorzej. Kinga Gacka spadła na trzecie miejsce, a Anna Gryc na czwarte. Powracająca do drużyny Justyna Święty-Ersetic, choć uzyskała jeden z najlepszych czasów w sztafecie (50,89 sek.) z grona wszystkich zawodniczek, nie była jednak w stanie poprawić tej lokaty. Koniec medalowej serii "Aniołków Matusińskiego". Polki poza finałem HMŚ Polki nie mydlą oczu. "Jesteśmy zawiedzione, jest nam cholernie przykro" Skończyło się na braku awansu. Biało-Czerwone zajęły ostatecznie ósme miejsce. - Cieszę się, że z powrotem biegam w reprezentacji. Nie na taki start liczyłam. Ode mnie oczekiwano więcej, a dziewczyny pobiegły na tyle, na ile mogły. Mam nadzieję, że latem pokażę się z lepszej strony - dodała Gacka. Najszybsza w naszej sztafecie była, wracająca do wysokiej dyspozycji i po wielkich perypetiach, Święty-Ersetic. Ona może być zadowolona ze swojego biegi, choć nie z końcowego wyniku sztafety. - Jestem głodna biegania, chce się sprawdzać i walczyć znowu z drużyną o wysokie cele. Jest mi cholernie przykro, że się nie udało. Niektórzy stawiali na nas krzyżyki i mówili, że ta drużyna nie ma prawa być w finale. Uważałam jednak, że stać nas na było na to. Tak jednak tym razem wyszło - zakończyła 31-latka.