Polacy "zapolowali" na bohatera Węgrów. Walka o medale była na stadionie i za kulisami
Bence Halasz, który zdobył brązowy medal lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie, zacznie chyba niebawem alergicznie reagować na Polaków. Przed czterema laty na światowym czempionacie nasi działacze omal nie pozbawili go medalu. Teraz w Budapeszcie, kiedy startował przed własną publicznością, Biało-Czerwoni znowu dali się we znaki temu lekkoatlecie.

Bence Halasz, który w narodowe święto Węgier chciał sięgnąć po złoty medal lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie, znakomicie rozpoczął niedzielny finał.
Już w pierwszej próbie Halasz posłał młot bardzo daleko. Był liderem po rzucie na 80,82 m. Drugą próbę miał spaloną, ale wtedy okazało się, że polska ekipa złożyła protest w sprawie pierwszego rzutu.
Zespołowa gra Polaków w lekkoatletycznych MŚ. Konkurs rzutu młotem rozgrywał się też poza rzutnią
- Wiedzieliśmy, że Halasz ma problemy. Jak idzie na maksa, to zdarzają mu się takie rzuty, kiedy dotyka obręczy koła - powiedziała Joanna Fiodorow, trenerka Wojciecha Nowickiego, w rozmowie z Interia Sport.
Ona przyznała, że ten protest to nie była jej sprawka. Okazało się, że polska drużyna zagrała w tym wypadku zespołowo. Tak, jak o to proszono na spotkaniu z Filipem Moterskim, szefem polskich sędziów, który dba w polskiej ekipie o to, by rywalizacja przebiegała zgodnie z przepisami.
Trener Ireneusz Bukowiecki oglądał konkurs w telewizji i trzymał rękę na pulsie. Wysyłał zdjęcia do Filipa Moterskiego, a ten od razu składał protesty
W przypadku pierwszego rzutu sędziowie nie dopatrzyli się błędu Halasza, ale za to anulowali jego próbę na 81,02 m, po której Węgier cieszył się z rekordu życiowego. Zapewne zadziałali pod presją Moterskiego.
- Węgrzy pewnie nie będą z nami rozmawiać, bo Polacy złożyli protest i pozbawili Halasza rekordu życiowego - mówiła Fidorow.
Przed czterema laty w Dosze Halasz został brązowym medalistą, a Nowicki był czwarty. W nocy jednak Węgier omal nie stracił medalu. Wszystko przez polski protest.
Okazało się bowiem, że Halaszowi zaliczyli próbę, która powinna być spalona. Sędziowie, chcąc wybrnąć z sytuacji, nie zabrali medalu Węgrowi, ale za to przyznali go Nowickiemu.
Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:












