21-letni obrońca przebojem wywalczył sobie miejsce w górniczej jedenastce latem ubiegłego roku. W poprzednim sezonie wystąpił w 25 ekstraklasowych spotkaniach. Jesienią nie zagrał tylko w meczu z Wisłą Płock, kiedy to pauzował za cztery żółte kartki. Regularnie gra od pierwszej do ostatniej minuty. Jego partnerem na środku defensywy jest Paweł Bochniewicz. Na koncie w bieżących rozgrywkach ma dwie bramki, w Pucharze Polski z Polonią Środa Wielkopolska i w lidze z Legią Warszawa. Ściągnięciem do siebie Wiśniewskiego zainteresowany jest nie byle kto, bo Slavia. To jeden z najbardziej utytułowanych klubów za południową granicą, który 13 razy był mistrzem Czechosłowacji i pięć mistrzem Czech, w tym w 2017 i 2019 roku. W poprzednim sezonie prażanie awansowali do ćwierćfinału Ligi Europy, gdzie ulegli dopiero późniejszemu triumfatorowi rozgrywek Chelsea. W tym roku grali w "grupie śmierci" Champions League z Barceloną, Borussią Dortmund i Interem. Zdobyli dwa punkty remisując w Mediolanie i na Camp Nou w listopadzie. Teraz klub, którego właścicielem jest konsorcjum z Chin, szuka nowych zawodników. Zimą do zdecydowanego lidera Fortuna: Liga, który po 20 kolejkach ma już 16 punktów przewagi nad drugą w tabeli Viktorią Pilzno, ma trafić grupa nowych graczy. Wśród nich są, jak informują czeskie media, tacy zawodnicy, jak Michael Kremenczik z Viktorii, rosyjski napastnik Nikolai Komliczenko z FK Mlada Boleslav, napastnik reprezentacji Słowenii Andraż Sporar ze Slovana Bratysława, który zdobył bramkę we wrześniowym meczu z "Biało-Czerwonymi" w Lublanie, a także właśnie Przemysław Wiśniewski. - Musimy postarać się ustabilizować wszystko i utrzymać poziom, do którego doszliśmy - mówi Jan Nezmar, dyrektor Slavii.