Na nieszczęście dla PZPN, w jaskrawym kontraście do działań naszej futbolowej centrali, niemal równolegle rozstrzygnęły się dwa inne wyścigi, do nie mniej prestiżowych stanowisk w polskim sporcie. Polski Związek Piłki Siatkowej wybrał w końcu trenerów dla kadry kobiet i mężczyzn. Trwało to dość długo, ale prezes PZPS - Sebastian Świderski wyszedł z tej batalii jako zdecydowany zwycięzca i mocno poprawił swoje notowania u dziennikarzy i kibiców. Sebastian Świderski przykładem dla Cezarego Kuleszy? A nie było to wcale łatwe, bo wielu kolegów po piórze traciło już cierpliwość i wieszało psy na prezesie Sebastianie, szczególnie za jego prawie czteromiesięczną, z pozoru nieskuteczną, walkę o Nicolę Grbicia. Wieszało, bo inaczej niż Cezary Kulesza, Świderski od początku wiedział kogo chce widzieć na stanowisku selekcjonera kadry mężczyzn i parł do tego konsekwentnie nie informując co pięć minut mediów, co i jak robi w tej sprawie. A roboty było sporo, bo np. menadżer Grbica początkowo oszalał w sprawie finansów i chciał dla swojego podopiecznego pensji dwa razy większej niż zarabiał ostatnio Vital Heynen. No i urobienie właściciela Perugii, ekscentrycznego Gino Sirciego, aby puścił Serba do pracy w Polsce, wcale łatwe nie było. Nie inaczej było ze Stefano Lavarinim, chociaż tutaj prezes Sebastian sprytnie uciekł od całkowitej odpowiedzialności za wybór Włocha, bo jeszcze w październiku poinformował opinię publiczną, że na żeńskiej siatkówce się nie zna i do Zarządu PZPS dokooptowuje Aleksandrę Jagieło, żeby mu dobrą konsultacją służyła. CZYTAJ TAKŻE: CO Z MICHAŁEM KUBIAKIEM W POLSKIEJ KADRZE? NIKOLA GRBIĆ ZABRAŁ GŁOSTak czy siak, bez specjalnego rozgłosu, nie ulegając mocnym naciskom środowiska menadżerów siatkarskich, Sebastian Świderski postawił na swoim. Mamy trenerów dla obu siatkarskich kadr i to wcale, wcale, całkiem niezłych. Więcej, obaj mają już bardzo konkretne plany co do koncepcji pracy z naszymi reprezentacjami, o czym chętnie informują polskie media. Całość wygląda logicznie i klarownie. Słowem - warto było czekać. Piłkarska szopka w Polsce trwa w najlepsze. Zadziwiająca postawa Adama Nawałki Czy takie samo, pozytywne wrażenie będziemy mieli 31 stycznia, kiedy, daj Bóg, Cezary Kulesza ogłosi nazwisko tego nieszczęśnika, co ma teraz w dwa miesiące zebrać do kupy, całe to nasze piłkarskie towarzystwo i wygrać w Moskwie? Szczerze wątpię. Ktokolwiek nim będzie, czy to Andrij Szewczenko, Michał Probierz czy Adam Nawałka, to już dzisiaj można mu tylko współczuć. A propos tego ostatniego, to dziwię się, że chce wchodzić do tej samej wody jeszcze raz. Dziwię się, bo znam nieco Adama i zawsze mu kibicowałem, jeszcze od czasów kiedy był piłkarzem Wisły, i wiem jak ambitnym jest człowiekiem. Z powodu tej ambicji był i pewnie wciąż jest w stanie przewracać góry, ale ta przeszkoda nie daje nawet teoretycznych szans na jej pokonanie. Nie ma na to ani czasu, ani warunków na normalna pracę. A przecież rosyjski Mundial mocno naruszył piękny pomnik Adama, który powstał na francuskim Euro 2016. Po co zatem ryzykować? Dla samych pieniędzy nie warto! I tak, w kompletnym, nikomu niepotrzebnym, rozgardiaszu informacyjnym i organizacyjnym zbliżamy się do ogłoszenia nazwiska kolejnego selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski. Zbliżamy się z nadzieją, że to będzie zbawca naszego futbolu. Ale nie łudźmy się, żadnego zbawienia nie będzie, bo zwyczajnie być nie może. Zbyt wielu osobom zależy, żeby piłkarska szopka była w naszym kraju otwarta przez każdy następny, okrągły rok.