Na pewno sprawiał wrażenie faceta, od którego bije pewność siebie. Emanował optymizmem i dobrze, gdyby faktycznie potrafił tym zarazić piłkarzy. Po kadencji Jerzego Brzęczka pewnie niektórym zawodnikom tego optymizmu, wiary w siebie może brakować. Zaś dla niektórych oznacza to, że optymistami - jeśli chodzi o fory u nowego selekcjonera - być już dłużej nie mogą. Kogo mam na myśli? Niech każdy sam wpisze tutaj nazwisko. Na konferencji padały pytanie o taktykę, którą Sousa zamierza stosować w pracy z naszą drużyną. Nie dziwię się, że zbyt wielu konkretów nie usłyszeliśmy, bo trudno, żeby selekcjoner rozrysował na tablicy i wytłumaczył strategię, którą zamierza stosować w grze drużyny, z którą nie przepracował jeszcze ani godziny. Na razie to są tylko słowa i nic więcej. I przez te dwa miesiące, które pozostały do rozpoczęcia eliminacji mistrzostw świata, jego praca opierać się będzie na obserwacjach i rozmowach. Z drugiej strony wiemy, że Portugalczyk przez dwa tygodnie niemal codziennie rozmawiał z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem. Można się więc domyślać, że ma już sporą wiedzę i zarys drużyny. Dwa dni temu słuchałem wypowiedź Thomasa Tuchela po pierwszym meczu w roli menedżera Chelsea. Mimo że "The Blues" tylko zremisowali (0-0), to przepytujący go reporter w pytaniu usprawiedliwiał niemieckiego trenera. Mówił, że po dwóch treningach nie mógł jeszcze odcisnąć swojej pieczęci na drużynie. Choć Niemiec dostał w Londynie o wiele większe pieniądze niż Sousa od PZPN, to mimo wszystko Portugalczyk nie będzie mógł używać podobnego alibi. Przede wszystkim dlatego, że reprezentacja to nie klub. Paulo Sousa wiedział na co się pisze, że przejmuje drużynę prawie jej nie znając i od razu czekają go ważne mecze o punkty. Na początku kluczowe w działaniu Portugalczyka będą energia i entuzjazm, którymi musi zarazić piłkarzy. To jego główne atuty i broń. Mam nadzieję, że entuzjazm, optymizm nie rozmyją się zbyt szybko, że wzmocni je fachowość. Nie znam Paulo Sousy na tyle, żeby powiedzieć, na ile był podczas konferencji autentyczny, a na ile była to dobrze odegrana rola. Nie wiem, czy któryś z dziennikarzy, albo oglądających konferencję kibiców potrafił rozszyfrować Portugalczyka, ale jedno jest pewne: zawodnicy szybko wyczują, czy mają do czynienia z fachowcem, czy aktorem. Wszyscy będą mogli to ocenić, kiedy zobaczą pierwsze mecze i nie tylko wyjściowy skład, nie tylko ustawienie, ale przede wszystkim to, czy trener potrafi reagować na to, co się dzieje na boisku, potrafi dokonać zmian na gorąco. To jest kwestia, którą nie przekonał mnie do siebie Jerzy Brzęczek. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Na razie jest wiele znaków zapytania: nie tylko o taktykę, ale i to, czy Paulo Sousa ma dobrą intuicję, potrafi "kupić" zawodników. Wiadomo, że w tej chwili jego głównym zadaniem jest oczyszczenie atmosfery, bo coraz więcej dowiadujemy się o tym, że nasza kadra nie była jednym, mocnym i zdrowym organizmem. Uważam, że w tej sytuacji fakt, iż kadrę obejmuje obcokrajowiec może być atutem, bo pozwoli spojrzeć na pewne rzeczy bez uprzedzenia, z dystansu. Sousa jest trochę jak dron, który patrzy na pewne rzeczy z góry. I to szersze spojrzenie - wbrew pozorom - powinno mu pomóc. Bo najgorzej, kiedy trener zaczyna patrzeć na drużynę tak, jakby miał klapki na oczach. Dariusz Dziekanowski