W szwajcarskiej St. Jakobshalle, po pierwszej nudnej rundzie w której żaden z pięściarzy nie zadał silnego uderzenia, w drugim starciu bardziej aktywny zaczął być 33-letni Nikołaj Wałujew (47-0, 34 KO), kilkakrotnie trafiając trzy lata starszego rywala prawym prostym. Kiedy walka zaczęła się nareszcie robić ciekawa, szybko... się skończyła. Jameel McCline (38-8, 23 KO) próbował (z powodzeniem) trafiać olbrzymiego Rosjanina z St. Petersburga kombinacjami, ale tuż pod koniec rundy nie wytrzymało mu kolano i musiał zrezygnować z walki. Trzeba mu oddać, że kilkakrotnie próbował wstać, ale za każdym razem kolano odmawiało mu posłuszeństwa i musiał opuścić ring na noszach. - Nigdy nie zapomnę tego rozczarowania, nie zapomnę do końca życia - mówił po walce McCline, dla którego była trzecia porażka w walkach o tytuł mistrza świata (przegrał z Władimirem Kliczko i Chrisem Byrdem). Prawie 9 tysięcy kibiców, którzy przyszli na walkę dwóch pięściarzy, którzy w sumie wnieśli na ring 270 kilogramów i ponad 4 metry wzrostu (213 Wałujew, 198 McCline), wygwizdało jej zakończenie, zaś najciekawszym elementem pojedynku był komentarz Dona Kinga. Promotor obu zawodników powiedział na konferencji prasowej: - Wałujew uderzył Jameela tak mocno, że rozwalił mu kolano. Następnym rywalem Wałujewa w walce o obronę tytułu WBA będzie Uzbek Rusłan Szagajew. Przemek Garczarczyk