Ten poranek zapamiętał cały kraj. Gołota uniósł ręce w górę i się zaczęło. "Kradzież"
Andrzej Gołota czterokrotnie walczył o pas mistrza świata wagi ciężkiej. Legenda polskiego sportu jednak nigdy go nie zdobyła, choć dwukrotnie była bardzo blisko. Szczególnie bolesny był remis z Chrisem Byrdem, po którym zawrzało w całym bokserskim świecie. Eksperci nie mieli wątpliwości, że Gołota powinien założyć pas na swoich biodrach, a żona pięściarza po latach nie zostawiła suchej nitki na sędzinie pojedynku z Nowym Jorku.

Andrzej Gołota to bezapelacyjnie jeden z najwybitniejszych polskich pięściarzy wszechczasów. W 1988 roku sięgnął po brązowy medal igrzysk olimpijskich w Seulu, a w 1992 roku rozpoczął zawodową karierę bokserską. Urodzony w Warszawie pięściarz stoczył 52 zawodowe pojedynki, z których wygrał 41. Gołota w swoim rekordzie ma niestety aż dziewięć porażek, jeden remis i jedną walkę uznaną za nieodbytą (z Mikiem Tysonem - przyp. red.).
Andrzej Gołota - Chris Byrd. Polak był o krok od mistrzostwa świata
Właśnie ten remis w jego rekordzie jest jednym z najboleśniejszych w karierze. 17 kwietnia 2004 roku Polak drugi raz w karierze walczył o pas mistrza świata wagi ciężkiej federacji IBF. Jego rywalem w nowojorskiej Madison Square Garden był Chris Byrd.
36-letni wówczas Gołota dyktował tempo walki i prezentował się w ringu naprawdę bardzo dobrze. - Wspaniała, znakomita walka. Z niecierpliwością czekamy na werdykt - mówił komentujący tę walkę Andrzej Kostyra, który był pełen nadziei, że za kilka chwil zobaczymy mistrzowski pas na biodrach rodaka.
Polak i Amerykanin wytrwali dwanaście rund i oddali decyzję w ręce sędziów: Steve Weisfelda, Tonego Paolilli i Melviny Lathan. Ten pierwszy wskazał na Gołotę (115:113), ten drugi na Byrda (115:113). Kluczowa była więc punktacja sędziony, która na swoich kartach punktowych widziała remis (114:114). Tym samym pas pozostał w rękach Byrda.
Eksperci nie mieli wątpliwości. "Oszukali go sędziowie"
Po tym werdykcie zawrzało na całym świecie. Pięściarskie legendy takie jak Evander Holyfield, Lennox Lewis czy Mike Tyson mówiły, że to Gołota powinien wygrać. - Gołota został okradziony i to dwa razy. Dwa razy powinien być mistrzem świata, ale w starciach z Byrdem i potem z Johnem Ruizem oszukali go sędziowie - mówił kilka lat później "Żelazny Mike".
Wiele mówiło się o oszustwie. - Gdyby punktująca pojedynek sędzina Melvina Lathan nie popełniła błędu dając zwycięstwo w ostatniej rundzie Byrdowi, Gołota wygrałby 2:1 i zostałby mistrzem świata. Szkoda, że tak się nie stało. Ale nie podejrzewam, żeby to był szwindel. Po prostu pani Melvina nie bardzo się znała na boksie - przyznał po latach Janusz Pindera na łamach "Przeglądu Sportowego".
Sam Gołota był oczywiście zawiedziony porażką. Tym bardziej, że był zdecydowanie bliżej mistrzostwa świata niż w poprzednim pojedynku o mistrzowski pas, do którego doszło w 1997 roku. Wówczas już w pierwszej rundzie przegrał z Lewisem. Po latach pojedynek Gołota - Byrd wspominała także małżonka polskiego pięściarza. - Ta pani została potem przewodniczącą nowojorskiej komisji i przyznała się do przyjmowania prezentów od bokserskich promotorów. Gdybym wtedy wiedziała, że ma taki zwyczaj, to może sama bym jej coś sprezentowała przed walką z Byrdem? - opowiadała w rozmowie z TVP Sport.
Gołota siedem miesięcy później ponownie dostał szansę walki o pas mistrza świata federacji WBA. Wtedy również werdykt wydali sędziowie, którzy orzekli, że lepszy był John Ruiz. Po tamtym pojedynku również wiele mówiło się, że sędziowie nie do końca byli sprawiedliwi.














