Ostatni taniec Andrzeja Gołoty. Deski w szóstej rundzie, definitywny koniec historii
Andrzej Gołota to bezapelacyjnie jedna z największych legend polskiego sportu. To nie tylko brązowy medalista igrzysk olimpijskich, ale także czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej. Ostatni raz - w oficjalnym pojedynku - między linami pojawił się w 2013 roku. Walka była niezwykle emocjonująca, ale skończyła się wielkim zawodem publiczności.

Andrzej Gołota był wielkim pięściarzem i to nie tylko ze względu na gabaryty. W 1988 roku sięgnął po brązowy medal igrzysk olimpijskich w Seulu, a niespełna cztery lata później rozpoczął zawodową karierę bokserską, która przyniosła mu nie tylko sławę, ale również pieniądze.
Bogata kariera Andrzeja Gołoty. Zabrakło tylko mistrzowskiego tytułu
7 lutego 1992 roku pokonał Roosevelta Shulera i tak rozpoczęła się jego zawodowa przygoda. Gołota do marca 1996 roku wygrał wszystkie 28 pojedynków. Tym samym stał się jedną z największych gwiazd w swojej kategorii wagowej. W lipcu i w grudniu 1996 roku stoczył pamiętne pojedynki z Riddickiem Bowe, które skończyły się dyskwalifikacją za ciosy poniżej pasa.
To jednak nie zamknęło mu drogi do walki o mistrzowski pas. Polak czterokrotnie rywalizował o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Trzykrotnie przegrał (z Lennoxem Lewisem, Johnem Ruizem i Lamonem Brewsterem) i raz zremisował - z Chrisem Byrdem (pas pozostał w posiadaniu Amerykanina). Od porażki z Brewsterem w 2005 roku Gołota między liny wychodził bardzo rzadko. Łącznie stoczył sześć pojedynków (trzy wygrał i trzy przegrał).
Ostatnie dwie walki stoczył w Polsce. W październiku 2009 roku zmierzył się z Tomaszem Adamkiem, który rozpoczynał swoją przygodę w wadze ciężkiej. "Góral" przeważał, był szybszy i skuteczniejszy. Młodszy pięściarz posłał legendarnego bokserka kilka razy na deski, a w piątej rundzie dopełnił dzieła. "Walka stulecia" trwała 13 minut i 10 sekund.
Wówczas wydawało się, że to definitywny koniec kariery Gołoty. 41-letni wówczas pięściarz był już mocno wyeksploatowany, a kibice oraz eksperci radzili mu, aby zakończył karierę. Podobnego zdania była jego małżonka Mariola, która prowadziła karierę męża. On jednak nie dał za wygraną i pojawił się w ringu raz jeszcze i to po blisko czterech latach od klęski z Adamkiem! 23 lutego 2013 roku w Ergo Arenie w Gdańsku doszło do drugiego polskiego pojedynku stulecia. Tym razem rywalem Gołoty był Przemysław Saleta. Do ich walki w przeszłości miało dojść dwukrotnie. Taki pojedynek planowany był w 2000 i 2005 roku. Pierwszy raz Gołota wybrał pojedynek z Mikiem Tysonem, a za drugim razem zmierzył się z Brewsterem, choć wcześniej pojawiły się także informacje o kontuzji Polaka.
Gołota w starciu z Saletą chciał sprawdzić raz jeszcze czy kontuzjowana ręka jest sprawna i po cichu marzył o kolejnych wielkich pojedynkach. Między 45-latkami (Gołota i Saleta urodzili się w 1968 roku) było wiele niesnasek z przeszłości. - Nasz konflikt był nagłośniony w mediach, ale traktowałem to osobiście. W 2005 r. mieliśmy walczyć, ale Andrzej wycofał się z powodu kontuzji. Byłem zły, powiedziałem, że symuluje. Potem zmieniłem zdanie. Niemniej, Gołota nigdy mnie nie skrzywdził. Ja jego też nie - mówił Saleta, cytowany przez "Przegląd Sportowy". Z kolei Gołota wielokrotnie wypowiadał się na temat Salety w sposób lekceważący.
Ostatni taniec Andrzeja Gołoty. Nokaut w szóstej rundzie
Pojedynek w Gdańsku elektryzował całą Polskę. Publiczność w większości wspierała Gołotę. Nic dziwnego, bo urodzony w Warszawie pięściarz przez ponad dwie dekady rozpalał emocje Polaków. Widać było, że obaj mają najlepsze lata za sobą i szybko się męczą. Początek jednak należał do czterokrotnego pretendenta do tytułu mistrzowskiego.
Andrzej zwykle długo się rozkręcał. A teraz bardzo mocno zaczął. (...) To boks na wysokim poziomie. Czysta, dobra walka. Znakomite rozpoczęcie!
To były jednak miłe, złego początki w wykonaniu Gołoty. W trzeciej odsłonie miał wielkie problemy, a w czwartej celowo wypluł ochraniacz, aby zyskać na czasie. W piątej rundzie nastąpiło odrodzenie Gołoty. - On ledwo żyje! Wygrywasz tę walkę! Jedziemy, Jędrek! - motywował Gołotę jego trener Andrzej Gmitruk.
Kluczowe momenty miały miejsce w szóstej rundzie. Wówczas Saleta posłał rywala na deski, a sędzia odliczył do dziesięciu i przerwał pojedynek. Karty punktowe pokazywały, że dwóch sędziów minimalnie wskazuje na Gołotę, a jeden przyznaje remis. To jednak nie miało znaczenia. Pas Polsatu zdobył Saleta, który tym samym zakończył bogatą karierę Gołoty. - Nie tak chciał zakończyć karierę. Nie tak chciał się pożegnać z publicznością - mówił Kostyra.
Walka zakończyła się w inny sposób, niż myślałem. Chyba nadszedł czas, w którym nie wiem, o co chodzi w boksie. Kondycja powinna być. Nie wiem, dlaczego jej brakowało. Co zrobić...
To była ostatnia, oficjalna walka Gołoty. Polak jeszcze w październiku 2014 wyszedł między liny, aby stoczyć pokazowy pojedynek z Danellem Nicholsonem. Czterorundowe starcie odbyło się w Częstochowie i nie było punktowane. - Spadł mi kamień z serca. To definitywny koniec kariery Andrzeja. Ta walka była takim podsumowaniem jego kariery. Andrzej w ostatnich miesiącach zdał sobie sprawę - jako sportowiec - z tego, że przygotowanie do dwunastorundowego pojedynku wymagałoby ostrych treningów przez cztery-pięć miesięcy. A takiego reżimu nie wytrzymałby jego organizm. Tym samym koło się zamknęło - powiedziała Mariola Gołota, żona pięściarza w rozmowie z Eurosportem.











