Shane Mosley skończył karierę
Kiedy dzieciaki zaczynają cię obijać, może czas zająć się promotorką - powiedział Shane Mosley (46-8-1, 39 KO) po wyraźnej punktowej porażce z rąk 21-letniego mistrza świata WBC wagi junior średniej Canela Alvareza (40-0-1, 29 KO). W wieku lat 40, po wspaniałej karierze, w której zdobywał mistrzowskie tytuły trzech dywizji, "Sugar" Shane zdecydował się zakończyć karierę.

Pochodzący z Kalifornii Shane Mosley swój pierwszy pas zdobył w 1997 roku, kiedy zdetronizował championa IBF wagi lekkiej - Philipa Holidaya. Później osiem razy obronił to trofeum, nokautując wszystkich kolejnych pretendentów - w tym Johna Johna Molinę i Jessego Jamesa Leiję. Wydawało się, że Mosley może zapisać się w historii jako jeden z największych czampionów w dywizji 135 funtów, ale w poszukiwaniu wielkich pieniędzy Shane postanowił przenieść się dwie kategorie w górę, gdzie nie miał już nad rywalami takiej przewagi w warunkach fizycznych i sile.
W połowie 2000 roku doszło do jednej z największych walk w historii Los Angeles - "Słodki" zmierzył się z Oscarem de la Hoyą i pokonał go po dwunastu zaciętych rundach, dzięki czemu zdobył trofeum federacji WBC w limicie 147 funtów. Po trzech udanych obronach Mosley stracił tytuł w pojedynku z Vernonem Forrestem, który dwukrotnie posłał go na deski i powtórzył sukces z ringów amatorskich. Shane przegrał także rewanż z "Viperem", ale w 2003 roku ponownie okazał się lepszy od "Złotego Chłopca", któremu tym razem zabrał tytuły WBC i WBA w wadze junior średniej.
Kiedy zdawało się, że kariera Shane'a wróciła na właściwe tory, Mosley dwukrotnie przegrał na punkty z Winkym Wrightem. Będący po trzydziestce "Słodki" postanowił dać sobie jeszcze jedną szansę i po dwóch zwycięstwach punktowych stanął do walki z młodszym o kilka lat Fernardem Vargasem, którego zastopował w dziesiątej odsłonie. "El Feroz" głośno domagał się rewanżu i dostał go, ale przy drugim podejściu nie miał już niczego do powiedzenia i został skończony kapitalnym lewym sierpem Mosleya w szóstym starciu. Shane wrócił do dywizji półśredniej, gdzie pokonał Luisa Collazo, a potem po wspaniałej batalii okazał się minimalnie gorszy od Miguela Cotto.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje