Opuszczenie IBA i przejście pod kuratelę World Boxing dało polskiemu pięściarstwu nowe możliwości, docelowo ma zaś dać prawo walki o olimpijskie medale w Los Angeles. W tym roku celem będą mistrzostwa świata w Liverpoolu, ale też cztery rywalizacje w Pucharach Świata. Można oczywiście dyskutować, że poziom jest bardzo zróżnicowany, a w niektórych kategoriach bardzo przeciętny, podobnie jak lista startujących zawodników i zawodniczek, ale większego znaczenia to nie ma. Kolejne zawody odbędą się w maju w Warszawie, w ramach Memoriału Feliksa Stamma, przekonamy się znów o sile polskiego pięściarstwa. W Foz do Iguaçu w Brazylii ten test wypadł dobrze - zakończył się sześcioma finałami, choć nastroje po nich też były różne. Pierwsza sesja finałowa przyniosła złoto Wiktorii Rogalińskiej oraz przegrane potyczki Anety Rygielskiej i Pawła Bracha, druga zaczęła się jednak inaczej. Najpierw w swoim finale, zaciętym, poległa nasza wicemistrzyni olimpijska Julia Szeremeta, później zaś zdecydowanie słabsza od rywalki z Wielkiej Brytanii była Kinga Krówka. Została jeszcze torunianka Barbara Marcinkowska w kategorii 70 kg. I ona sprawę załatwiła szybko. Już po dwóch rundach mogła być pewne triumfu, pod warunkiem spokojnego przeboksowania trzeciej części potyczki. I tak się stało. Barbara Marcinkowska ze złotem Pucharu Świata w Foz do Iguacu. Znakomita dyspozycja, dwie rundy i wszystko jasne Jej rywalką była Australijka Lekeisha Pergoliti, nieco starsza, mająca zaś podobne cele i marzenia. Czyli w tym roku start w mistrzostwach świata, a w 2028 roku - w Los Angeles. A wcześniej, to wydarzenie niedostępne dla Polki, Igrzyskach Wspólnoty Narodów. W wywiadzie dla Fight Post w tym tygodniu podkreślono, że już jest najlepszą pięściarką w Australii, ale wiele dał jej pierwszy międzynarodowy sukces, miesiąc temu na Dominikanie. - Nie boksuję dla pieniędzy. Boksuję, bo to kocham - zaznaczyła. Marcinkowska już zaś takie sukcesy osiągała. Jest dokładnie o miesiąc starsza od Szeremety, ale jako nastolatka została wicemistrzynią Europy wśród juniorek i młodzieżową wicemistrzynią świata. Obie stoczyły w Brazylii tylko po jednej walce, ale Polce to nie przeszkadzało. Szybko przejęła inicjatywę, punktowała rywalkę, zwłaszcza lewymi. A Australijka, znacznie niższa, bała się skrócić dystans, przejść do natarcia. I pierwszą rundę przegrała bardzo wyraźnie, u wszystkich sędziów 9:10. W drugiej było zresztą podobnie, Polka sprawiała lepsze wrażenie, niemniej Uzbek i Kazach wyżej ocenili postawę Pergoliti. Nie miało to już większego znaczenia, Polka na kartach rzech arbitrów prowadziła 20:18, u dwóch remisowała. Musiała tylko przerwać trzecią część walki. I tak zrobiła, choć Australijka, nie mając już nic do stracenia, ruszyła do przodu. Uzbek i Kazach znów wskazali na Pergoliti, ale pozostali sędziowie - na Polkę. Skończyło się więc na 3:2, ale trochę ten wynik zakłamuje rzeczywistość. Przewaga Marcinkowskiej była bowiem spora.