Pojedynek wyglądał tak, jak można było przypuszczać. Nigeryjczyk nie forsował tempa, a jedynie polował na pojedyncze, nokautujące uderzenie. Szczególnie groźne wydawały się próby prawym podbródkiem. Popularny "Rex" kontrolował go swoim lewym prostym, często szukał prawego na dół, a dzięki dobrej pracy nóg unikał zagrożenia w postaci obszernych ciosów rywala. Oloukun wrócił udaną dla siebie rundą czwartą, gdy udało mu się zepchnąć Polaka do defensywy na linach. To na szczęście był jedyny taki moment. Za chwilę było po wszystkim, ale to przeciwnik został wyliczony. Rekowski cofając się naglę zrobił krok naprzód i huknął lewym sierpowym na szczękę. Zamroczony Oloukun stanął za podwójną gardą, a Marcin poprawił jeszcze jednym lewym sierpem w okolice skroni, dodał prawy na korpus i rywal przyklęknął. Powstał dopiero, gdy usłyszał "dziewięć" od Grzegorza Molendy, lecz sędzia uznał, iż nie jest zdolny do kontynuowania pojedynku. - Nigdy nie nastawiam się na nokaut. Jeśli wyjdzie cios, to fajnie. Jedno uderzenie rywala dało mi się we znaki, lecz nie dałem tego po sobie poznać i szybko doszedłem do siebie - przyznał triumfator.