Pierwsze trzy minuty były typowo rozpoznawcze. W drugiej Rafał polował prawym sierpem nad lewą ręką Kamila, ten zaś po odchyleniu starał się kontrować prawym hakiem na korpus. Dodatkowo wykorzystując lepsze warunki fizyczne skutecznie operował lewym prostym. W trzeciej odsłonie były mistrz Europy w końcu zaskoczył oponenta bezpośrednim prawym, lecz generalnie miał kłopoty z przedostaniem się do półdystansu. Pięściarz z Białegostoku, który w poprzednich występach trochę palił się psychicznie, dziś boksował wyjątkowo konsekwentnie i bardzo mądrze. Podopieczny Andrzeja Liczika w piątym starciu zranił rywala lewym hakiem w okolice wątroby. Tak to przynajmniej wyglądało, ponieważ ten cofnął się do narożnika i przez kilkanaście sekund łapał drugi oddech. Za moment już starał się odpowiedzieć, jednak przegrał ten odcinek wyraźnie. W szóstej rundzie rozgorzała naprawdę fajna bitka cios za cios. Nie brakowało ciekawych akcji po obu stronach. Podobny przebieg miała i siódma, choć w końcówce to znów celniej uderzał Kamil. Robert Złotkowski robił co mógł w narożniku, pobudzał swojego zawodnika, ale więcej broni w swoim arsenale miał dziś Szeremeta. Nie miał może jakiejś bardzo wyraźnej przewagi, ale kontrolował przebieg potyczki. Podobnego zdania byli sędziowie, którzy punktowali na jego korzyść 93:97, 92:98 i 93:97. - Przegrałem, choć pewnie nie tak wysoko jak widzieli to sędziowie. Chcę zakończyć karierę mając pięćdziesiąt wygranych na koncie. Może dopadł mnie wiek. Stary Jackiewicz już nie wróci. To znaczy Jackiewicz jest stary, ale nie w ten sposób - mówił pokonany. - Pomimo jego wieku nadal jest niezłym kocurem. Zrealizowałem plan taktyczny nakreślony przez trenera, choć i tak mogło być lepiej - powiedział z kolei tryumfator.