Po wspaniałym zwycięstwie Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka, który znokautował rywala w nieco ponad minutę przyszedł czas na kolejnego Polaka w ringu, a mianowicie na Michała Cieślaka. Boksera dzierżącego pas EBU mistrza Europy czekał bardzo trudny sprawdzian w postaci Tommy'ego McCarthy. Przypomnijmy, że pięściarz z Radomia tytuł czempiona Starego Kontynentu wywalczył w kwietniu tego roku, kiedy to w Jasionce pod Rzeszowem znokautował Dylana Bregeona. Chrapkę na tytuł miał McCarthy, który w przeszłości był w jego posiadaniu, ale stracił go z rąk obecnego mistrza świata Chrisa Billama-Smitha. Z czempionem globu Irlandczyk pojedynkował się dwukrotnie, raz przegrał przez niejednogłośną decyzję, a kolejny raz został znokautowany. Fantastyczny cios "Diablo". Rywal ciężko znokautowany. Wystarczyła minuta Cieślak od pierwszych sekund chciał zaznaczyć swoją przewagę w ringu, wyprowadzając bardzo mocne akcje co kilkanaście sekund. Polak nie dawał tym samym rozkręcić się Irlandczykowi, w końcówce odsłony zdołał trafić też mocnym lewym sierpem, po którym McCarthy zrobił krok w tył. W drugiej rundzie plan Biało-Czerwonego się nie zmienił, nadal narzucając wysokie tempo chciał jak najbardziej zranić oponenta, tego jednak cechował bardzo duży spokój i opanowanie. Starał się unikać ataków Cieślaka, ale nie za każdym razem mu się to udawało. Do narożnika schodził z rozciętym łukiem brwiowym. Jedynym pytaniem, które można było sobie zadać, to czy Polak wytrzyma mocne tempo pojedynku. Ten jednak nie przestawał i cały czas spychał pochodzącego z Irlandii pięściarza do głębokiej defensywy. Od czwartej odsłony McCarthy zaczął wdawać się w grę Cieślaka, idąc na mocną wymianę, raz na korpus, raz na szczękę. Wydawało się, że posłanie na deski wisi w powietrzu. Następnie rytm trochę siadł, Biało-Czerwony postanowił spuścić trochę z tonu. Od tamtego momentu między linami można było zauważyć bardzo trudny, ale niezwykle wyrównany pokaz boksu. Michał Cieślak miał okazję poczuć siłę ciosu Irlandczyka, a ten zainkasował kilka mocnych uderzeń Polaka. Radomianin odpalił się w siódmej rundzie, kiedy to serią ciosów naruszył McCarthego, który po agresywnym nawale przyklęknął. Sędzia od razu zaczął liczyć zawodnika. Zdołał wstać na "9", ale kolejnej nawałnicy uderzeń już mógł nie przetrwać. Przed mocnym nokautem uchronił go narożnik, który rzucił ręcznik, poddając tym samym walkę. Niewykluczone, że 25. zwycięstwo zawodowe zwycięstwo Michała Cieślaka da mu kolejną, trzecią szansę na zdobycie mistrzostwa świata wagi junior ciężkiej. - Jestem gotowy na to, teraz czas na pracę promotorów - zakończył.