28-letni Kownacki dopadł swojego faworyzowanego rówieśnika w czwartej rundzie i dokończył dzieła zniszczenia. Najpierw serią ciosów doprowadził do nokdaunu, Szpilka jeszcze zdołał się podnieść, ale był wyraźnie zamroczony. Pięściarz rodem z Wieliczki może dziękować sędziemu za przerwanie kolejnej szarży rywala, bo ocalił go przed ciężkim nokautem. - Mam nadzieję, że Artur podniesie po tej walce, życzę mu jak najlepiej. Jest Polakiem, niech kontynuuje swoją karierę i jeszcze pokaże, że jest zdolny - powiedział zwycięzca, znany pod wdzięcznym pseudonimem ringowym "Baby Face". W rozmowie z bokser.org Kownacki przypomniał, że przed walką zapowiadał, że poprawi wynik Deontaya Wildera i znokautuje Szpilkę do szóstej rundy. Jak powiedział, tak zrobił, w przeciwieństwie do "Szpili", który nie po raz pierwszy robił szumne zapowiedzi, a w ringu został sprowadzony na ziemię. Inna sprawa, że Kownacki w tej walce też nie ustrzegł się błędów, jego słabością jest nieszczelna garda, stąd pod lewym okiem pojawiła się widoczna opuchlizna. - Jak zszedłem z ringu to mój trener, pierwsze co zrobił, zaczął na mnie krzyczeć zamiast mi pogratulować. Jeszcze popełniałem błędy, ale skończyło się super - uśmiechał się szczęśliwy Kownacki, który tym zwycięstwem zapewnił sobie świetnie płatny pojedynek i jest coraz bliżej upragnionej walki o jeden z pasów w wadze ciężkiej. AG