Partner merytoryczny: Eleven Sports

"Tak" dla Leo pod warunkiem

Spodziewałem się, że osłabiona reprezentacja Polski może nie wygrać z Irlandią Płn. na wyjeździe. Byłem przekonany, że nasza ofensywa to będzie klasyczne walenie głową w mur. Nawet w najczarniejszym scenariuszu nie spodziewałem się jednak, że w defensywie będziemy się gubić jak dzieci we mgle.

/AFP

Sztab szkoleniowy Orłów miał obowiązek przewidzieć, że na kartoflisku, jakim było boisko w Belfaście, nie da się operować szybko piłką po ziemi. A granie długich piłek na Irka Jelenia, czy Roberta Lewandowskiego, to najlepszy sposób do stracenia piłki, a nie rozmontowania defensywy rywala. Jedyny napastnik, który mógłby wygrywać powietrzną bitwę o Irlandię Płn. - Łukasz Sosin, siedział na trybunach.

Leo zawsze uczula zespół, żeby grał "kompaktowo" - poszczególne formacje mają być blisko siebie, wspomagać się. Zwłaszcza w pierwszej połowie meczu w Belfaście, widziałem coś przeciwnego - byliśmy rozciągnięci jak dzika kiszka! Większość zespołu czaiła się wokół własnego pola karnego, góra środka boiska, a Jeleń biegał w okolicach pola karnego przeciwnika.

Selekcjoner Orłów z obsadą pozycji bramkarza zaliczył trafienie kulą w płot. Beenhakker nie może się tłumaczyć, że wystawił Artura Boruca, bo Łukasz Fabiański miał kłopoty z żołądkiem. Trzeba nie mieć klasy, żeby się pastwić teraz na Borucem, ale bramkarz Celticu we wcześniejszym meczu eliminacyjnym - na Tehelnym Polu w Bratysławie - dał poważny sygnał, iż teraz na niego nie należy stawiać. Ma zbyt dużo problemów w życiu osobistym - cała prasa bulwarowa polska i szkocka śledzą Boruca i jego nową wybrankę, wypominają mu porzucenie żony z dzieckiem, jakby tego było mało, to jeszcze protestanci obrzucają mu dom kamieniami. Wszystko to powoduje, że Arturowi ciężko się skoncentrować na boisku.

Leo o tym dobrze wie, że u bramkarza psychika jest najważniejsza. Nie raz podkreślał, że bramkarz nie może mieć "zaśmieconej głowy zbędnym balastem". Mimo tego zdecydował się na Boruca. Teraz odesłał Artura do Glasgow.

Co dalej? Dałbym Leo kolejną szansę, ale tylko pod jednym warunkiem: Holender musiałby się skoncentrować wyłącznie na prace w Polsce i dać sobie spokój z pomaganiem Feyenoordowi, czy komukolwiek innemu. Nad Wisłą ma wystarczająco dużo problemów, by piętrzyć kolejne. Jeśli Beenhakker uprze się, że w wolnym czasie ma prawo robić, co mu się żywnie podoba (włącznie z pracą w Feyneoordzie), trzeba mu podziękować. I ratować eliminacje np. z Franciszkiem Smudą jako sternikiem kadry. Lepszego momentu na zmianę selekcjonera nie będzie - po meczu z San Marino będzie ponad pięć miesięcy do pierwszego meczu o punkty.

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje