Owszem, nawet sprowadzenie kadrowiczów Leo Beenhakkera - Wojciecha Łobodzińskiego, Radosława Matusiaka, ewentualne Łukasza Garguły i "Krzynka" ni zagwarantuje awansu do Champions League. Ale wiślacy z czystym sumieniem będą mogli sobie powiedzieć "zrobiliśmy wszystko, by pomóc losowi". Teraz zapewne nie przestraszą się średniaka, jak kiedyś (2003 rok) Anderlechtu Bruksela. I nie powinni narzekać na pecha, jaki ich prześladował w dwumeczu z Panathinaikosem Ateny (latem 2005 roku). Nie będą też potrzebowali szczęścia przy losowaniu eliminacji. Byle uniknęli tylko pecha. Bo jeśli trafią na trzeci zespół z Anglii, Hiszpanii, czy Włoch, to szanse na awans i tak będą małe. Ale nie czarujmy się - na transfery zapewniające polskiemu zespołowi równie mocny skład, jaki ma dzisiaj np. trzeci w Primera Division Villareal, czy czwarty w Premier League Everton, jeszcze długo nie będzie stać nikogo nad Wisłą. Walka o transfer Jacka Krzynówka leży w interesie nie tylko wiślackiego futbolu. Ograny, będący w formie, pewny siebie, a nie sfrustrowany bundesligową ławką "Krzynek" jest potrzebny całej polskiej piłce. Do Euro 2008 zostało niewiele ponad trzy miesiące. Jeśli teraz stracimy lidera drugiej linii, to na znalezienie jego następcy nie będzie czasu!