Partner merytoryczny: Eleven Sports

Zadali kibicom ważne pytanie. To byłby prawdziwy hit transferowy

Janusz Kołodziej to wychowanek Unii Tarnów, który od wielu lat jeździ dla Unii Leszno. Gwiazdor był obecny na meczu swojej macierzystej drużyny w ostatni weekend w Opolu. Klub pyta kibiców, czy ci chcieliby powrotu legendarnego zawodnika. Na razie trudno jednak takie zapytania traktować poważnie. Kibice zastanawiają się, czy plany ściągnięcia 40-latka do Tarnowa kiedykolwiek wypalą.

Janusz Kołodziej przed meczem.
Janusz Kołodziej przed meczem./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

Janusz Kołodziej choć od sezonu 2017 nieprzerwanie reprezentuje barwy Unii Leszno (wcześniej startował tam też w latach 2010-2011), to jest żywą legendą Unii Tarnów. Ze swoim macierzystym klubem świętował trzykrotnie tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Po drodze zdobył też worek innych medali, a wielu nazywa go najlepszym wychowankiem w historii klubu. Kibice chcieliby jego powrotu do drużyny, a takie głosy spotęgowała jego obecność na ostatnim meczu Unii przeciwko Kolejarzowi Opole.

Czy powrót Kołodzieja do Unii Tarnów jest możliwy?

Tarnowski klub zagaił w mediach społecznościowych swoich kibiców pytając, czy chcieliby powrotu Kołodzieja. W komentarzach naturalny entuzjazm. Na razie jednak do tego daleka droga. Żużlowiec Unii Leszno w Opolu jednak znalazł się nieprzypadkowo. - Ernest Koza pomaga Markowi Lewiszynowi (zawodnik Unii Tarnów - dop. red.), a to jest mój bliski przyjaciel. Zgadaliśmy się i pojawiłem się w Opolu. Rozmawiam nie tylko z nim, ale ze wszystkimi w drużynie. Wiem, kto jak jest przełożony - mówił w wywiadzie telewizyjnym.

Kiedyś Krzysztof Cegielski, menedżer Kołodzieja, powiedział, że jeśli jego podopieczny miałby opuścić Unię Leszno, to kierunek byłby jeden - Tarnów. Problem jednak w tym, że pierwsza z Unii jeździ w PGE Ekstralidze, a ta druga w Krajowej Lidze Żużlowej. Oczywiście ciągle możliwy jest scenariusz, że tarnowianie wygrają w tym roku Krajową Ligę Żużlową i awansują do 2. Metalkas Ekstraligi. Z kolei leszczynianie poważnie zagrożeni są spadkiem. Gdyby tak się stało, to Kołodziej i tak pewnie szukałby nowego klubu.

Romantyczne wersje kibiców zakładają więc, że 40-latek zgodziłby się świadomie zejść ligę niżej i pomóc na zapleczu PGE Ekstraligi macierzystej Unii. Trudno jednak traktować tę opcję jako realną. Przede wszystkim przez wiek. Kołodziej ciągle ma szanse jeździć na najwyższym poziomie, zarabiać ponad 2 miliony złotych za sezon w PGE Ekstralidze i spełniać się sportowo. Gdyby Unia Leszno faktycznie spadła, to ustawi się w kolejce po niego przynajmniej połowa ligi.

Dawid Olejniczak: Nie wiem, czy w tym roku, ale Hubert Hurkacz wygra Wimbledon. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Unia Tarnów musi jak najszybciej awansować z KLŻ

Transferu Kołodzieja do Tarnowa wykluczyć nie można, ale dopiero za jakiś czas. W momencie, gdy sam zawodnik poczuje, że czas pożegnać się z PGE Ekstraligą. Wtedy powrót do rodzinnego miasta wydaje się być jak najbardziej realny. Poza tym postarać się musi sam klub. W tym roku celem jest wygranie Krajowej Ligi Żużlowej i awans. To bardzo realne, choć na tym nie koniec. Unia toczy bowiem walkę o stabilizację finansową i odbudowanie klubu, który przez lata targany był problemami.

Inna sprawa, że to perspektywy dalszego rozwoju. Na chwilę obecną jakiekolwiek marzenia o PGE Ekstralidze są pozbawione realizmu. Miejscowy stadion znajduje się w fatalnym stanie, więc klub nie ma szans dostać licencji na jazdę w najwyższej lidze. Planów budowy czy modernizacji tego obiektu na razie brak.

Janusz Kołodziej/Marcin Kubiak/Flipper Jarosław Pabijan
Janusz Kołodziej/Marcin Kubiak/Flipper Jarosław Pabijan
Janusz Kołodziej/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski



INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem