Polscy kibice licznie zgromadzeni na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu liczyli na choćby jednego Polaka w wielkim finale. Na przeszkodzie stanął niestety sprzęt, który wyeliminował dwóch z nich. Zarówno Bartosz Zmarzlik i Maciej Janowski zanotowali ten sam defekt. W ostatnich tygodniach mowa o pladze tego typu awarii. Plaga awarii, nawet Zmarzlik był zdziwiony Od pewnego czasu można było usłyszeć o wadliwej serii jednej z części motocykla. Z pewnych źródeł wychodziły informacje odnośnie tylnej ramy, co miałoby się przekładać na zbyt duże drgania. Te w konsekwencji powodują poluzowanie się tylnego łańcucha. Wówczas nie można się dalej ścigać. To właśnie dopadło Zmarzlika i Janowskiego w najważniejszym etapie zawodów. W poprzednich dniach na podobne odczucia narzekali również inni zawodnicy. Odetchnęli z ulgą, trener reprezentacji dostrzegł przełom Cieszyć może jedynie fakt, iż obaj byli w tamtym momencie zawodów naprawdę szybcy i dopasowani do nawierzchni toru. Ostatnie tygodnie nie były dla nich wesołe. Janowski przeplatał bardzo dobre zawody ze słabymi, a u Zmarzlika nie było wcale lepiej. - Dziś ogromną wartość stanowi nie tylko zawodnik, ale również sprzęt. To dziś zawiodło. Ciężko przewidzieć jakby ten wyścig się potoczył, bo Bartek nie był w najlepszej sytuacji. Nie z takich jednak opałów już wychodził. Widzimy światełko w tunelu, bo Bartek wraca na swoje tory. Maciej miał dziś prędkość, ale wciąż jest nieregularny i ma przeplatane wyniki. Półfinały to często loteria - tłumaczy Rafał Dobrucki. Trener reprezentacji Polski odniósł się także do ostatnich doniesień odnośnie wadliwości jednej z części. - Różne rzeczy się dzieją. Urywają się choćby linki od gazu, łańcuchy. Trzeba to określić złośliwością rzeczy martwych. Niestety, ale takie rzeczy nie powinny mieć miejsca - kończy.