Nerwowe otwarcie sezonu w Gorzowie. Wszystko przez porażkę z ROW-em Rybnik na inaugurację PGE Ekstraligi. Nikt nie wymaga zwycięstw Stali nad najmocniejszymi drużynami w lidze, ale jednak szok w miejscowym środowisku po zeszłotygodniowej wtopie był tak duży, że dziś każdy wymaga od drużyny reakcji i pokonania Apatora Toruń. To będzie jednak bardzo trudne zadanie. Długa lista problemów Stali Gorzów Żużlowi eksperci zwracają uwagę, że niedzielny mecz może dać odpowiedź na to, jakim rzeczywiście potencjałem dysponuje w tym roku drużyna Piotra Śwista. Wpadka mogła zdarzyć się każdemu, ale najważniejsze to wygrywać u siebie. To może być klucz do utrzymania. Miejscowi zawodnicy będą jednak pod olbrzymią presją, bo kolejna porażka tylko podgrzeje nerwowe nastroje. Z kręgów zbliżonych do klubu słyszymy, że w zespole zapanowała wielka mobilizacja. Teraz najważniejsze są treningi i dopasowanie się do miejscowego toru tak, aby zaskoczyć gości z Torunia. Pogoda w spokojnych przygotowaniach nie powinna przeszkadzać. Krytykowani Andrzej Lebiediew i Oskar Fajfer już znaleźli się pod ostrzałem, więc w niedzielę muszą się poprawić. Oberwało się także Martinowi Vaculikowi, który w decydującym momencie meczu w Rybniku zanotował defekt. Od Słowaka wszyscy oczekują wcielenia się w rolę lidera - najlepiej takiego, który zakręci się wokół kompletu. Stal musi odzyskać najlepszą wersję swoich seniorów, bo na razie jest tak, że wszyscy mówią o wielkiej roli Oskara Palucha, który nie dość, że ma pokonywać swoich rówieśników, to do tego jeszcze łatać dziurę na pozycji U-24. W Rybniku to się udało, ale nie zawsze tak będzie. Swoją drogą każdy w Gorzowie dmucha i chucha na tego zawodnika, bo jego kontuzja byłaby prawdziwym dramatem dla tego klubu. Kogo jak kogo, ale Palucha chyba najtrudniej byłoby zastąpić. Kibice mówią "sprawdzam" Stal w niedzielę ma do stracenia nie tylko na płaszczyźnie sportowej, ale na włosku wisi zaufanie kibiców. Część z fanów była zszokowana problemami finansowymi klubu, które ujrzały światło dzienne w trakcie procesu licencyjnego. Teraz jeszcze kibic, który w ostatnich latach przyzwyczajony był do sukcesów i medali, musi pogodzić się z tym, że jego drużyna będzie bić się o utrzymanie, a porażki mogą stać się codziennością. Gorzowska drużyna na razie jednak wszystko ma w swoich rękach. Jeśli uda im się wygrać z Apatorem, to sytuacja zmieni się diametralnie, a klub i zawodnicy dostaną nieco spokoju. Tyle tylko, że Apator w pierwszej kolejce wypadł kapitalnie pokonując pewnie Spartę Wrocław. Zresztą zespół Piotra Barona za punkt honoru obrał sobie wyjazdowe zwycięstwa, które w poprzednich latach były ich największa zmorą. Po transferze Mikkela Michelsena ma to się zmienić.