Ward od najmłodszych lat pokazywał, że ma papiery na wielką jazdę. Udowodnił to w mistrzostwach świata juniorów, zdobywając dwa złote medale z rzędu (w latach 2009-2010), a także srebrny krążek (w 2011). Niektórzy widzieli w nim nawet materiał na mistrza świata. W swojej karierze Australijczyk zdołał nawet wygrać jedną rundę Grand Prix. Jego świetnie rozwijającą się karierę zatrzymał jednak feralny wypadek w PGE Ekstralidze. W 2015 roku podczas meczu Falubazu Zielona Góra z GKM-em Grudziądz ówczesny 23-latek z impetem uderzył w bandę na prostej startowej. Efektem tego było przerwanie rdzenia kręgowego u zawodnika, przez co do dziś jeździ on na wózku inwalidzkim. Smutek związany z wydarzeniem dodatkowo podniósł fakt, że Ward dopiero co powrócił do uprawiania sportu po zawieszeniu. W ten sposób żużlowiec miał mieć nowe otwarcie, dzięki któremu sięgnie po wielkie sukcesy. Darcy Ward zaprosił do siebie gwiazdy Mimo tego Ward wciąż sympatyzuje z żużlem i na pewno nie obraził się na dyscyplinę. Na początku nowego roku w Australii odbędzie się Darcy Ward Invitational, czyli towarzyski turniej, w którego organizację zaangażowany jest sam zainteresowany. Wbrew pozorom takie zawody mają spore znaczenie. Choć australijski żużel co jakiś czas dostarcza speedway'owi talenty, to jednak warto w kraju walczyć o większą popularyzację sportu. Wspomniane zmagania jak najbardziej mogą przyciągnąć nowych kibiców. Ward postarał się, by ściągnąć do siebie sporo gwiazd lokalnego speedwaya. W zawodach wezmą udział m.in. Jack Holder, i Rohan Tungate. Szyki głównym faworytom postara się pokrzyżować Sam Masters, czyli jedna z rewelacji minionego sezonu w 2. Lidze Żużlowej. Z nazwisk kojarzonych z występami na polskich torach, na liście startowej znajdują się jeszcze: Ryan Douglas, Josh Pickering, Nick Morris i Fraser Bowes. Być może to jeszcze nie koniec niespodzianek, bo w obsadzie brakuje jeszcze dwóch żużlowców. Patrząc na to, jakich Australijczyków na liście nie ma, pojawia się szansa, że Ward jeszcze zaskoczy fanów.