Komunikacyjne wyzwania we Włókniarzu Częstochowa W ostatnim Magazynie Żużlowym stacja Canal Plus Sport 5 przyjrzała się od kulis spotkaniu ZOOleszcz GKM-u Grudziądz z Eltrox Włókniarzem Częstochowa. Pokazano m.in. odprawy drużyny gości, w których z założenia wiodącą postacią powinien być trener. Tak jednak nie było. To Leon Madsen najgłośniej zabierał głos, a Lech Kędziora stał i się przypatrywał. To najpewniej efekt braku znajomości języka. Dwa tygodnie temu w Toruniu trener miał problem ze zrozumieniem Duńczyka, kiedy ten zapytał o czasy biegów z poprzednich meczów. - Trener powinien umieć posługiwać się językiem angielskim. Wydaje mi się to koniecznie pod kątem komunikacji, aby móc skutecznie prowadzić drużynę - zwrócił uwagę ekspert żużlowy, a niegdyś menedżer Jacek Gajewski. Swoją drogą Kędziora jest dziś pod ostrzałem, bo jego Włókniarz niespecjalnie przekonuje. Ostatnia porażka częstochowian z osłabionym GKM-em została przez niektórych odebrana jako kompromitacja. Mówimy bowiem o zespole z aspiracjami medalowymi. To koniec Pawlickiego w GKM-ie? Podczas, gdy Lech Kędziora jest krytykowany, w grudziądzkim parku maszyn pierwsze skrzypce odgrywał jego odpowiednik, czyli Janusz Ślączka. - Ty nie jedziesz w ogóle - powiedział stanowczym głosem do Przemysława Pawlickiego, kapitana drużyny, gdy ten zapytał o swój start w biegach nominowanych. Słynący z trudnego charakteru zawodnik został niejako rozstawiony po kątach. To efekt słabej jazdy, która ciągnie się za nim już kilka dobrych tygodni. Pawlicki generalnie ma problem, bo wiele wskazuje na to, że z taką jazdą nie załapie się na kolejny kontrakt w Grudziądzu. Działacze najchętniej postawiliby na młodych, głodnych sukcesów zawodników. W hierarchii przeskoczył go najpewniej również Krzysztof Kasprzak, który prezentuje się dużo lepiej niż na początku sezonu. Kolejny sukces tunera Rempały Fogo Unia Leszno miała jechać na mecz do Torunia jak na stracenie, bo przecież nie mogła skorzystać z usług kontuzjowanych Janusza Kołodzieja i Piotra Pawlickiego. Wynik tej drużyny spoczywał więc na barkach Jasona Doyle'a oraz Jaimona Lidsey'a. Obaj jednak w tym roku lepsze mecze przeplatają gorszymi - przede wszystkim, jeśli mowa o byłymi mistrzu świata. W niedzielę obaj jednak pozytywnie zaskoczyli i w dwójkę pociągnęli wynik leszczyńskiego zespołu. Okazuje się, że za sukcesem Australijczyków stoi tuner Jacek Rempała. O ile Lidsey otrzymuje od niego silniki od dawna, o tyle Doyle w ostatnim czasie sporo zmieniał i testował sprzęt od kilku inżynierów. Wygląda więc na to, że powrót do skutecznego punktowania zawdzięcza inżynierowi spod Tarnowa, który coraz śmielej rozpycha się łokciami na rynku żużlowych tunerów. Zdolny junior na zakręcie? Dla Wiktora Lamparta sezon 2022 jest ostatnim w gronie juniorów. Można było się więc spodziewać, że zawodnik Motoru Lublin będzie chciał przystemplować dobrym akcentem przejście w wiek seniora. Tymczasem coś dzieje się z nim nie tak. Oczywiście nie mówimy tu o żadnej zapaści, jednak zamiast spodziewanego progresu formy gołym okiem widać regres. Zarówno w jeździe jaki i suchych liczbach. A te są na obecną chwilę wymowne. Lampart legitymuje się średnią 1,605 punktu na bieg. Przed rokiem miał wyższą, bo 1,809. Poza wszystkim widać, że sam zawodnik nie jest przesadnie szybki, popełnia błędy i męczy się. W piątkowym starciu na własnym torze przeciwko outsiderowi z Ostrowa zdobył ledwie cztery punkty. Druga część sezonu będzie więc dla niego niezwykle istotna. Lampart walczy o kontrakt na przyszły rok w PGE Ekstralidze. Jeszcze do niedawna mówiło się, że zastąpi on w Motorze Jarosława Hampela, który miałby zmienić klub. Sęk jednak w tym, że były wicemistrz świata wrócił na dobre tory i dziś w ogóle trudno zestawiać go z przeciętnym Lampartem.