Gdy klub z tego śląskiego miasta poinformował, że oficjalnie zorganizuje pierwsze od bardzo dawna zawody, mnóstwo kibiców dosłownie rzuciło się na bilety, których było bardzo niewiele. To oczywiście z tego powodu, że Świętochłowice mogą obecnie organizować jedynie imprezy niemasowe, czyli takie z udziałem maksymalnie 999 osób. Na więcej nie pozwala niestety infrastruktura. Sporo fanów było rozczarowanych, bo nie udało im się kupić biletów. Dlaczego to właśnie Świętochłowice budzą takie zainteresowanie? Po pierwsze, zawsze czymś ciekawym jest ośrodek wracający po tak długim czasie. Po drugie, wśród fanów żużla nie brakuje podróżników, którzy spisują "zaliczone" stadionu i naprawdę spora jest grupa tych, którym w Polsce brakuje tylko Świętochłowic właśnie. Zresztą w mediach społecznościowych pisał o tym nawet Sławomir Kryjom. Były menedżer Landshut Devils mówił, że w Polsce nie był jedynie w Świętochłowicach. Świetna wiadomość. Milion dla Świętochłowic! W ostatnich dniach oficjalnie dowiedzieliśmy się, że jest spora szansa na zmianę sytuacji, która tak drażniła kibiców i zabierała wielu możliwość obejrzenia żużla w Świętochłowicach na żywo. Radni zatwierdzili milion złotych w budżecie na budowę trybun na słynnej "Skałce". W Świętochłowicach ma powstać około tysiąca miejsc siedzących. To kapitalna wiadomość. Być może przyczyni się ona do przyznania Śląskowi jakiejś większej imprezy w nowym sezonie. Na ten moment nie znamy jeszcze dat i lokalizacji choćby eliminacji IMP, może np. ćwierćfinał tych zawodów wróci do Świętochłowic. Tym samym wiele wskazuje na to, że już za kilka miesięcy będziemy mogli mówić o powrocie dwóch polskich, nieco zapomnianych ośrodków. Świętochłowice mają to już za sobą, a wiosną powinien dołączyć Kraków. Pod Wawelem wszystkie znaki na niebie i na ziemi mówią o tym, że droga do rozgrywek ligowych jest coraz bardziej klarowna. Być może nie będzie to miejscowy zespół, tylko rezerwy Stali Rzeszów. Najważniejsze jednak, by po prostu żużel do Krakowa wrócił.