Szymon Makowski, Interia Sport: Bartosz Zmarzlik z piątym tytułem mistrza świata. Złośliwi pytają, kiedy ta dominacja się skończy? Jacek Frątczak, były menadżer klubów z Zielonej Góry i Torunia, ekspert: - Od strony czysto sportowej kiedyś sam zostałem skarcony. Oczywiście nie ma co tych dwóch rzeczy porównywać, ale jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swoich planach. W związku z tym nie wiem kiedy się zatrzyma. Wzruszające słowa Zmarzlika, ekspert zwrócił uwagę na ważną kwestię To chyba wie tylko on sam. - On też tego nie wie. Zresztą nie myśli o tym. Każdy sezon trzeba traktować osobno i zwracać uwagę na wartości. Wystarczy posłuchać, jak podsumował dzisiejszy sezon i ostatnie dwa miesiące. Jego słowa chwytały za serce. - Zwraca uwagę na rzeczy pryncypialne, czyli na rodzinę, w tym dzieci i żonę. Pytanie, dokąd go to zaprowadzi, nie ma większego sensu, bo tego nikt nie wie. Byle zdrowie mu dopisywało i jeszcze będziemy mieli okazję oglądać takie obrazki, jak w sobotę. Wzór nie tylko na torze i w warsztacie, ale i w podejściu do życia? - Z całą pewnością. Tak jak Bartosz podchodzi do życia i kariery, to widać, że rekordy nie są najważniejsze. Taka jest puenta tego wszystkiego. Tu nie chodzi o rekordy. Bartosz Zmarzlik jest po prostu człowiekiem, a w życiu chodzi o to, żeby być szczęśliwym człowiekiem. Niezależnie od ilości tytułów, które jeszcze zdobędzie, jeśli w ogóle będzie mu dane. Najważniejsze jest być szczęśliwym i myślę, że on to samo powie. Życiowy sezon gwiazdy, wyrasta nowy rywal Analizując karierę Zmarzlik, można stwierdzić, że miał dużo szczęścia. Ostatnią poważną kontuzję odniósł 12 lat temu, mimo że w tym roku wyjątkowo często upadał na torze. - Miał trochę mniej szczęścia w tym roku, jeśli chodzi o te zdarzenia. Na szczęście miał dużo szczęścia, jeśli chodzi o skutki. Najfajniejsze jest dla mnie to, że jutro będzie szczęśliwy dzień z rodziną, synami i żoną. Na dziś dzień Bartek jest sportowcem absolutnie spełnionym. Teraz natomiast spełnia się również w roli ojca, syna i męża. Widać, że żużel ma też ludzką twarz. Nie o tytuły tylko chodzi. Robert Lambert notuje życiowy sezon. Niespodziewanie to on liczył się do samego końca w walce o złoto. - Zdecydowanie to jest krzywa wznosząca. Chłopak bardzo profesjonalnie podchodzi do sportu żużlowego. Bardzo mi się podoba jego styl jazdy, determinacja, konsekwencja i profesjonalizm. Z całą pewnością kompletny zawodnik. Największy pech polega na tym, że trafił na erę Bartosza Zmarzlika, natomiast myślę, że teraz otworzy worek z medalami. Upragnione przez niego zwycięstwo jeszcze bardziej go napędzi? - Oczywiście ma to znaczenie, ale jest wtórne. Najważniejsze są umiejętności i pozycjonowanie się bardzo wysoko, jeśli chodzi o żużlową hierarchię.