Na tę sprawę nowe światło rzucił były już zawodnik SpecHouse PSŻ-u Poznań, Kacper Gomólski. W rozmowie z mediami klubowymi jego nowej drużyny, Aforti Startu Gniezno, podsumował swoją postawę w minionym sezonie i przy okazji zdradził co nieco na temat jego relacji z torem na poznańskim Golęcinie. Początek roku był dla Kacpra Gomólskiego bardzo trudny. Żużlowiec nie szczędził krytyki wobec swojej postawy w całym sezonie. - Miniony rok był bardzo słaby w moim wykonaniu. Dużo rotacji silnikami. W pierwszych sześciu meczach jechałem na sześciu różnych jednostkach, bo nie mogłem wybrać tego jedynego, który najbardziej mi odpowiadał. Stąd te wyniki - zdradził Gomólski. Gomólski wolał jeździć na wyjazdach, niż na Golęcinie Wychowanek gnieźnieńskiego Startu zdobył się też na dość niespodziewane wyznanie. - Szczerze mówiąc bardziej cieszyłem się na mecze wyjazdowe, niż na mecze u siebie, bo mimo tego, że tych okrążeń na pewno więcej pokręciłem u siebie, czyli w Poznaniu, to i tak było tego mało, bo treningi można policzyć na palcach jednej ręki - zaskoczył Kacper Gomólski. Z czego wynikały tak rzadkie sesje treningowe? - Stadion był bardzo często zajęty. Czasem przez piłkarzy, czasem przez inne sporty i te treningi były bardzo rzadko - zdradził były zawodnik SpecHouse PSŻ-u Poznań. Słowa Gomólskiego znajdują potwierdzenie w tym, co regularnie słyszy się w Poznaniu. Często zdarza się tak, że, np. przy szukaniu możliwego terminu rozegrania przełożonego spotkania, część dat jest zablokowana przez m.in. Poznań Open, czyli coroczny turniej tenisowy rozgrywany na pobliskich kortach Olimpii, czy mityngi lekkoatletyczne. PSŻ przegrał z Kolejarzem przez rzadkie treningi? Wychowanek gnieźnieńskiego Startu wskazał jeden konkretny mecz, gdy rzadkie treningi okazały się być bardzo dużym problemem. - Dobrym przykładem jest mecz z Kolejarzem Rawicz. Nie jeździliśmy u siebie półtorej miesiąca, przyjechał na mecz w niedzielę Rawicz. Mieliśmy w sobotę jeden trening i Kolejarz nas zlał z bonusem. Tak że było widać, że trzeba wjechać się w ten tor - powiedział Kacper Gomólski. - Niektórym przychodziło to łatwiej, niektórym trudniej. Ja właśnie należałem do tej drugiej grupy i naprawdę cieszyłem się bardziej, gdy jechaliśmy na mecz wyjazdowy. W Poznaniu bardzo trudno było mi dopasować swoje silniki - podsumował były żużlowiec przyszłorocznego beniaminka eWinner 1. Ligi. Zobacz także: Taki numer wywinęli im kibice. Jak to możliwe? Znikająca gwiazda. Na miesiąc trafi do więzienia? Film o wypadku Golloba z szansą na nagrodę!