Można się było pogubić w medalach. Takiego występu Polaków w mistrzostwach świata jeszcze nie było
Polskie łyżwiarstwo szybkie zanotowało sukces, jakiego do tej pory nie było. W ciągu kilku dni nasi reprezentanci zdobyli aż sześć medali mistrzostw świata - po trzy w mistrzostwach świata w łyżwiarstwie szybkim i mistrzostwach świata w short tracku. Na niespełna rok przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo wyrośli na pierwszą siłę polskich sportów zimowych. To właśnie na torach łyżwiarskich wypatrywać będziemy największych szans medalowych we Włoszech.

Zawodnicy z toru długiego wywalczyli dwa brązowe już podczas pierwszego dnia mistrzostw świata na dystansach w łyżwiarstwie szybkim, które rozgrywane były w norweskim Hamar. Niespodziankę sprawił Władimir Semirunni, który pokonał wielu utytułowanych rywali i stanął na podium na dystansie 5000 metrów.
Zaraz po dekoracji Władimira, medal wywalczyła polska drużyna sprinterek. Polki, jadące w składzie: Andżelika Wójcik, Kaja Ziomek-Nogal i Karolina Bosiek zajęły trzecie miejsce, przegrywając tylko z bardzo mocno obsadzonymi drużynami Holandii i Kanady.
Rosjanin dał argumenty Prezydentowi RP. "Chciałbym, żeby mi to pomogło. Ode mnie już nic nie zależy"
"Najlepszy weekend w historii"
Na koniec rywalizacji w Norwegii swój drugi krążek wywalczył Semirunni, który po raz kolejny stanął na podium, tym razem zdobywając srebro na 10 000 metrów. Biało-Czerwoni zakończyli tym samym mistrzostwa z trzema medalami - srebrnym i dwoma brązowymi.
Równie doskonałe wieści dotarły z Pekinu, gdzie kapitalnie spisali się nasi specjaliści od short tracku. To były najlepsze mistrzostwa świata w short tracku w wykonaniu Polaków w historii!
Najpierw żeńska sztafeta wywalczyła srebrny medal mistrzostw świata na dystansie 3000 metrów. Natalia Maliszewska, Nikola Mazur, Gabriela Topolska i Kamila Stormowska zdobyły pierwszy, historyczny medal mistrzostw świata dla polskiej żeńskiej sztafety. Z kolei w niedzielnych zmaganiach Biało-Czerwoni dołożyli dwa brązowe medale, Maliszewska wywalczyła krążek na 500 metrów, a na trzecim miejscu na metę przyjechała nasza mieszana sztafeta (w składzie: Michał Niewiński, Stormowska, Maliszewska i Diane Sellier, otrzymał go też Łukasz Kuczyński, który startował w ćwierćfinale).
Ten weekend był piękny dla łyżwiarstwa szybkiego. Był najlepszy w historii. Chyba nie można było sobie wymarzyć lepszego przed igrzyskami. Wprawdzie nie było złotego medale, ale nie bądźmy pazerni. Zostawmy sobie coś na Mediolan
Mistrzostwa świata i postawa Władimira Semirunniego pokazały, że trzeba jak najszybciej sfinalizować sprawę polskiego obywatelstwa tego 22-latka. Przecież on poza dystansami 5000 i 10 000 m doskonale jeździ na 1500 m i byłby też pewnie wzmocnieniem drużyny męskiej. O sprawie Rosjanina i jego polskiego obywatelstwa pisaliśmy w osobnym tekście.
Sprinterzy poniżej oczekiwań
Poniżej oczekiwań w Hamar wystartowali sprinterzy, którzy swoją postawą w Pucharze Świata, dawali nadzieję na walkę o medale. Skończyło się na siódmym miejscu Andżeliki Wójcik i Damiana Żurka na 500 metrów.
- Siódme miejsce jest najwyższą lokatą, jaką na tym dystansie zanotowaliśmy kiedykolwiek wśród kobiet i to też trzeba wziąć pod uwagę, ale nie da się ukryć, że liczyliśmy na co najmniej jeden medal na 500 m. Każde z naszych sprinterów ma jednak swoją historię, która mogła mieć wpływ na wyniki w czasie mistrzostw świata - przyznał Niedźwiedzki.
- Damian Żurek miał groźny upadek w Tomaszowie Mazowieckim. Był poobijany i musiał też wymienić płozy, co nie jest łatwą sprawą. Pomimo tego był 0,09 sek. od podium - dodał.
Cieszy powrót Natalii Maliszewskiej
Short track zanotował najlepszy wynik w historii. W Pekinie byliśmy też świadkami wielkiego powrotu Maliszewskiej, która w sumie przywiozła z Chin trzy medale.
- To może być przełomowy moment dla Natalii. Wróciła na podium w wielkim stylu, bo z rekordem Polski. Zbliżyła się mocno do magicznej granicy 42 sekund. Nasze sztafety w World Tourze popełniały wiele błędów, ale też byliśmy karani - co przyznawali sędziowie - nazbyt często. Przeanalizowaliśmy bardzo dogłębnie cały sezon. Powstał u nas bardzo rozległy dokument ze wszystkimi sytuacjami związanymi z upadkami i karami. Analizowaliśmy przy tym sędziów i ich zachowania. Wyciągnęliśmy wnioski przed mistrzostwami świata i to przyniosło efekty. Świetną decyzją było też zgrupowanie aklimatyzacyjne w Japonii. To, co nam nie wyszło w World Tourze, to wyszło nam w mistrzostwach świata - zakończył dyrektor sportowy w PZŁS.
Zobacz również:














