Australijczyk przyznał, że Polaka rozpracowywał cały zespół. - Oglądałem dużo meczów Łukasza i wiedziałem, jak z nim grać, wiedziałem, że atakuje po serwisie i byłem na to przygotowany, ale każdy z naszej drużyny dorzucił swoje trzy grosze - stwierdził 58. zawodnik rankingu ATP. - W czasie meczu czułem się pewnie, ale Puchar Davisa to trudne rozgrywki, nieważne przeciwko komu się gra. W piątek byłem przygotowany nawet na pięciosetówkę, na szczęście nie było takiej potrzeby - tłumaczył Hewitt. Co według niego było kluczem do tak łatwego zwycięstwa z Kubotem na nawierzchni ziemnej, która na pewno nie jest jego ulubioną? W karierze wygrał na niej zaledwie jeden turniej. - Dobrze serwowałem i świadczy o tym chyba fakt, że ani razu nie zostałem przełamany - powiedział Hewitt. - W ogóle świetnie się tutaj czuję, musiałem tylko przyzwyczaić się do innej nawierzchni po kortach twardych, szczególnie do doślizgów. Ważne, że wygrywając z Kubotem zdobyłem pierwszy punkt, a to był przeciwnik numer jeden w polskiej ekipie - dodał. Tenisista odniósł się także do australijskich kibiców, którzy w liczbie kilkudziesięciu, ubrani obowiązkowo na żółto, zjawili się na "Torwarze". - Oni rozumieją tenis. Wiedzą kiedy można dopingować, a kiedy musi być cisza. Zaczęli swoją przygodę z tym sportem, gdy ja zaczynałem grać w reprezentacji w Pucharze Davisa (1999 rok - przyp. red.) i nie wiem, jak to się dzieje, ale są zawsze tam, gdzie ja - mówił Hewitt. Jak dowiedział się Tomasz Wolfke z biura prasowego, kibice, którzy przyjechali do Warszawy, dopingują nie tylko tenisistów, ale zbierają się na ważne wydarzenia sportowe i część z nich mieszka w Londynie, więc nie muszą zawsze daleko podróżować. Australijscy fani z pewnością liczą na zwycięstwo swoich ulubieńców z Polską i ich powrót do Grupy Światowej, w czym wtóruje im Hewitt. - Występy w reprezentacji to jeden z powodów, dla którego wciąż gram w tenisa. Chcemy znowu walczyć o najwyższe cele - powiedział. Paweł Pieprzyca Czy Polaków stać na odwrócenie losów meczu z Australią? Dyskutuj