Brutalna lekcja od młodej Polki, niemiecka jedynka rozbita do zera. Uciekała z piekarni

Bajgiel to w tenisowym żargonie wynik 6:0, bagieta zaś - 6:1. Specjalistką od takich rozstrzygnięć jest oczywiście Iga Świątek, stąd często mówi się o "piekarni" Polki.

Na takie wyniki u wiceliderki światowego rankingu będzie trzeba poczekać - Iga właśnie zaczęła przygotowania do kolejnego sezonu, ale w meczu o punkty zobaczymy ją dopiero 5 stycznia w United Cup. Wciąż w akcji są jednak inne reprezentantki Polski - Katarzyna Kawa i Linda Klimovicova odpadły co prawda ze swoich turniejów w Dubaju i Angers, ale w przyszłym tygodniu obie powinny wystąpić w Limoges. Maja Chwalińska walczy zaś o punkty w Quito w Ekwadorze.

Poza Europę wybrała się z kolei Weronika Ewald - na Półwyspie Synaj rywalizuje w zawodach ITF W35 w Szarm el-Szejk. I dziś w porywającym stylu zapewniła sobie kwalifikację do drugiej rundy.

Rywalką Polki była 28-letnia Niemka Katherine Hobgarski, finalistka deblowego Australian Open juniorek sprzed 10 lat. Zarazem zawodniczka, która bariery między tenisem młodzieżowym a zawodowym nigdy nie była w stanie pokonać. A przynajmniej przebić pewnej bariery.

Już jako juniorka specjalizowała się w grze na mączce, wygrywała spotkania z Anastazją Potapową czy Dajaną Jastremską, a w finale 51. Astrid Bowl w Charleroi ograła Jelenę Rybakinę. Jako 19-latka wskoczyła do TOP 300 rankingu WTA, później przez chwilę była w TOP 200, ale szybko wypadła poza pulą dającą wstęp do kwalifikacji Wielkich Szlemów. W nich próbowała znaleźć szczęście pięć razy, od razu odpadała.

Ten rok był dla Niemki lepszy, głównie za sprawą turniejów niższej rangi na mączce. Jesienią wygrała dwa takie: w Punta Cana i Santa Margherita di Pula, wróciła do TOP 300. Powrót na korty twarde okazał się jednak dla niej brutalny.

W Hamburgu przegrała 2:6, 1:6 z Amerykanką Julią Adams. W Szarm el-Szejk mogłoby dojść do rewanżu, ale pod warunkiem pokonania w pierwszej rundzie Weroniki Ewald. Tymczasem doszło do jeszcze większego pogromu.

19-letnia zawodniczka Gdańskiej Akademii Tenisowej już w poprzednim tygodniu w Trnawie prezentowała się znakomicie. Pokonała Monę Barthel, niegdyś 23. rakietę świata, później stoczyła pasjonujący bój z Anastasiją Sevastovą, która w tym roku ograła m.in. Jessicę Pegulę (Montreal), Magdę Linette (Montreal), Jelenę Ostapenko (Madryt) i Anstazję Pawluczenkową (Madryt). A 19-latka stoczyła z nią 2,5-godzinny bój, przegrała trzeciego seta w tie-breaku.

Dziś takie rozstrzygnięcia w starciu z jedynką w Szarm el-Szejk nie były potrzebne. Niemka, rozstawiona z "1", wygrała trzy pierwsze akcje, a później przegrała pięć kolejnych. Została przełamana, a Ewald dodawała łatwo kolejne gemy. Pierwszą partię wygrała 6:0, w drugiej przegrała gema otwarcia, a później dorzuciła pięć gemów. I zrobiło się 6:0, 6:1.

Niemka uratowała się w kolejnej rozgrywce, mimo trzech piłek meczowych dla Polki. Ale tylko na chwilę. Przegrała 0:6, 2:6 - i to Weronika zagra Adams o ćwierćfinał.

To zarazem szósta wygrana Ewald w karierze z zawodniczką z trzeciej setki rankingu. Oficjalnie spotkanie to trwało 75 minut, ale trzeba wziąć poprawkę na fakt, że w turniejach tej rangi zawodniczki... same chodzą po piłki.

Weronika Ewald (Polska) - Katharina Hobgarski (Niemcy, 1) 6:0, 6:2.