Skoki narciarskie. Adam Małysz zdradził, jak przechodził koronawirusa
Adam Małysz w ostatni piątek ogłosił, że wreszcie uwolnił się od koronawirusa. Wiślanin zdradził teraz, jak przebiegała choroba, dlaczego dręczyły go wyrzuty sumienia i przede wszystkim, czym zajmował się w trakcie domowej izolacji.
22 czerwca Małysz poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych, że zaraził się koronawirusem. Do wykonania badań skłoniły go pozytywny wyniki testów u osoby, z którą miał wcześniej kontakt.
Wiadomość o wirusie w organizmie Małysza wywołała natychmiastową reakcję ze strony Polskiego Związku Narciarskiego. Istniała bowiem obawa, że wiślanin mógł zarazić zawodników lub członków sztabu szkoleniowego. Testy przeprowadzone w trakcie zgrupowania reprezentantów Polski rozwiały na szczęście obawy, a Małyszowi nie pozostało nic innego, jak dbać o siebie i monitorować swój stan zdrowia.
Dopiero w miniony piątek były skoczek przekazał, że uwolnił się od wirusa i nie stanowi już zagrożenia dla innych osób. Tym samym wreszcie może opuścić dom, w którym przebywał podczas izolacji.
Na samym początku przekazano, że koronawirus ma w tym przypadku formę bezobjawową. Nie była tym samym konieczna hospitalizacja. Fani byłego skoczka szybko podsunęli Małyszowi formę spędzania L4, wybierając dla niego zajęcie, pomagające zapomnieć o problemach - ogrodnictwo.
Faktycznie Małysz wolny czas wykorzystał na prace obok domu. Nie to jednak jest najbardziej interesujące, a wieści, jak właściwie przebiegała choroba.
"Sama choroba przebiegała bez żadnych objawów, ale nie całkiem. Po kilku dniach zjadłem rosół, pomyślałem sobie: "źle przyprawiony". Okazało się, że to był początek, bo potem na sześć dni straciłem smak i węch. Potem wrócił" - powiedział 42-latek na łamach "Super Expressu".
Dyrektor ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej dodał, że aktualnie fizycznie czuje się bardzo dobrze. Ale na początku dręczyły go wyrzuty sumienia. Nie wyobraża sobie też, co by było, gdyby kwarantannę musiał spędzić w mieszkaniu w bloku.
"Poczucie, ze wirus jest w organizmie, działa na psychikę. Najgorzej było na początku. Dręczyło mnie, że mogłem kogoś zarazić. Niby nikt nie miałby o to pretensji, ale kadra skoczków miałaby problem w przygotowaniach, gdyby musiała przejść dwutygodniową kwarantannę. Razem ze mną kwarantannę przechodziła żona mimo trzech testów negatywnych" - wyznał Małysz.
Legenda skoków narciarskich trudny czas ma już za sobą. Niezauważone nie pozostały jednak wpisy internautów o tym, że wirus to "ściema". Małysz swoim wpisem o chorobie chciał przede wszystkim być szczery ze swoimi obserwującymi. Martwi go to, jak zachowują się ludzie wobec koronawirusa, ukrywając objawy lub nawet całkowicie je lekceważąc.
Teraz wiślanin znów wraca do pracy i aktywnego życia. Wcześniej miedzy innymi pomagał szpitalom, dowożąc najpotrzebniejsze środki na samym początku rozwoju epidemii w kraju.