Zapytano go o dramat Świątek. I nagle wypalił, dwukrotnie ominął kontrolę
Świat tenisa powoli wraca do normalności po tym, co stało się pod koniec poprzedniego sezonu. Na przełomie listopada oraz grudnia kibice dowiedzieli się o pozytywnym teście antydopingowym u Igi Świątek. Sprawa do dziś jest szeroko komentowana, choć Polka udowodniła już dawno swoją niewinność. W temacie wypowiedział się Alexander Bublik. Kazachski zawodnik rosyjskiego pochodzenia podzielił się z fanami zaskakującym wyznaniem. Okazuje się, że on sam był bliski zawieszenia z powodu ominiętych aż dwóch kontroli.
Dramatem Igi Świątek kilka tygodni temu żyło dosłownie całe środowisko sportowe. Kariera Polki na moment znalazła się nad przepaścią ze względu na pozytywny wynik testu antydopingowego, który wykonano jej w sierpniu. Wykazał on obecność zakazanej trimetazydyny. Na szczęście raszynianka wraz z teamem szybko udowodniła, że wina leży po stronie producenta leku z melatoniną. Partia przyjęta przez podopieczną Wima Fissetta została fabrycznie zanieczyszczona. Efekt? "Tylko" miesięczne zawieszenie. 23-latka normalnie rozpoczęła kolejny sezon i już ma za sobą pierwszy sukces w postaci awansu do finału United Cup.
Niestety co niektórzy gracze oraz eksperci nie dają zawodniczce spokoju. Mowa choćby o Nicku Kyrgiosie. Australijczyk stale szuka pretekstu, by odezwać się w mediach społecznościowych w sprawie Polki lub Jannika Sinnera. Włoch również nie przeszedł jednego z testów, ale w początkowej fazie współzawodnictwa przeprowadzonego w 2024 roku. Tenisiście z Antypodów wtóruje Simona Halep. "Siedzę i próbuję to zrozumieć, ale naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć czegoś takiego" - pisała swego czasu w mediach społecznościowych.
Alexander Bublik znalazł się w trudnej sytuacji. Dalsza kariera wisiała na włosku
Ze sprawą dopiero w styczniu skonfrontowano innego z czołowych zawodników, Aleksandra Bublika. Kazach zapytany o przypadek Włocha oraz Polki delikatnie zmienił temat i zaczął opowiadać o sobie, ujawniając zaskakujące kulisy ostatnich kilkunastu miesięcy. Okazało się, że nie współpracował on wzorowo z organami odpowiedzialnymi za pilnowanie czystości w tenisie. Sportowiec rosyjskiego pochodzenia ominął aż dwie kontrole. Za trzecie naruszenie groziło mu długie zawieszenie.
"Kiedyś nie zmieniłem adresu mojego domu w Monako na Sankt Petersburg i ludzie przyjechali do Monako" - opowiedział o pierwszej sytuacji (cytat za: "ubitennis.net"). "Przyjąłem to ze spokojem - tak, popełniłem błąd. Potem tak się złożyło, że 20 kwietnia zgłosiłem się na turniej w Genewie, który rozpoczął się 25 maja. Otrzymałem informację, że dostałem drugi (opuszczony test), bo nie powiadomiłem ich (oficerów antydopingowych) o udziale w turnieju w Genewie" - dodał na temat drugiego wykroczenia na łamach "Match TV".
Powyższe wpadki długo siedziały w jego głowie i mogły spowodować obniżenie poziomu sportowego. "W ciągu roku miałem poważny atak paniki, ponieważ dwie nieobecności to dużo. Kolejna to trzy lata dyskwalifikacji i właściwie koniec mojej kariery" - wyznał całkowicie szczerze. Na szczęście nie doszło do dramatu. 27-latek wciąż znajduje się w szerokiej czołówce. W najnowszym zestawieniu ATP dzierży 33 pozycję.