Aleksander Zniszczoł w pierwszej próbie uzyskał aż 144 metry. To tylko o metr gorzej od rekordu skoczni Dawida Kubackiego z 2019 roku. To była prawdziwa petarda, w której Zniszczoł wykorzystał też warunki. Nikt tego dnia nie skoczył dalej na obiekcie Paula Ausserleitnera. Innsbruck nie był przypadkiem. Trwa kapitalna seria Wąska. A chwilę później nagroda Aleksander Zniszczoł: trochę zmiękły mi nogi Zniszczoł swoją próbę podparł, a Dawid Kubacki przekazał nam, że kolega mówił mu o lądowaniu na miękkich nogach. W drugim treningu nasz skoczek uzyskał zaledwie 116 m. To był dopiero 44. wynik. - Skocznia w Bischofshofen dała o sobie znać. Odbiłem się ze dwa metry za wcześnie. W kwalifikacjach też było jeszcze zbyt wcześnie, ale już nie tak bardzo, jak w tym skoku treningowym. Przez to zabrakło rotacji - analizował. W kwalifikacjach Zniszczoł zajął 19. miejsce i w konkursowej parze zmierzy się z Piotrem Żyłą, który był 32. Nas jednak nurtowało pytanie, co siedzi w głowie Zniszczoła? On w treningach potrafi skakać znakomicie, a kiedy przychodzą zawody, to pojawia się wielki problem. - Musi przyjść w końcu u mnie przełamanie i wynik. Wtedy powinno wszystko zaskoczyć i będzie dobrze. Czuję, że brakuje mi trochę pewności siebie i stąd chyba takie problemy w konkursach - powiedział Zniszczoł. Kwalifikacje wygrał Austriak Stefan Kraft. W konkursie (6 grudnia, godz. 16.30) zobaczymy czterech Polaków. Najlepszym z naszych był Paweł Wąsek, który zajął czwarte miejsce. Z Bischofshofen - Tomasz Kalemba, Interia Sport