O wydanej niedawno książce Leszka Błażyńskiego pt. "Skok do piekła" pisaliśmy TUTAJ. Skandali w środowisku skoczków jest jednak co nie miara. Zdaniem wielu problemy psychiczne i łatwość wpadania w nałogi to właśnie efekt ogromnego stresu, z jakim wiąże się uprawianie tej dyscypliny sportu. Oto kilka niezwykłych historii. Niesamowita historia Nykanena Perypetie Fortuny na głowę bije Matti Nykanen, najlepszy skoczek wszech czasów. 50-letni dziś Fin zaczyna po raz kolejny nowe życie, które przypomina właśnie lot skoczka narciarskiego. Jest odbicie, wspaniała postawa w powietrzu i walka o odległość. Kiedy jednak nadchodzi czas, aby zbliżyć się do ziemi, Fin ląduje bez telemarku i stacza się po zeskoku. Teraz zdaje się, że Fin jest w pierwszej fazie swojego życiowego lotu... Ale po kolei. Pierwsze problemy z prawem Nykanen miał w 1986 roku, kiedy ukradł ze sklepu... papierosy i piwo. Wówczas skończyło się grzywną, ale był to pierwszy głośny sygnał, że w jego życiu coś jest nie tak. 23-letni mistrz świata i złoty medalista igrzysk olimpijskich z Sarajewa złodziejem? I to jeszcze połakomił się na browar i fajki? Brzmi niewiarygodnie. A jednak. Do końca kariery wyskoków mniejszych lub większych miał co nie miara. Najgłośniejszy z nich to chyba wyjazd na kilkudniową imprezę w tropiki kosztem startu w Turnieju Czterech Skoczni. Kariera Nykanena zaczęła chylić się ku upadkowi na przełomie lat 80. i 90. Matti nie był w stanie przystosować się do nowego stylu, tzw. "V" i rzadko kiedy uzyskiwał awans nawet do pierwszej serii. Do tego dochodziły problemy z kręgosłupem połączone z zażywaniem ogromnych ilości środków przeciwbólowych. Wszystko to zalane hektolitrami wódki musiało stworzyć wybuchową miksturę. W 1991 roku powiedział pas. Pozasportowe życie dostarczało skandynawskim mediom jeszcze większej pożywki niż opisywanie kolejnych triumfów mistrza. Prasa długo żyła małżeństwem skoczka z Mervi Tappolą, córką fińskiego milionera, właściciela firmy produkującej parówki. Nie były to jednak słodkie historie o zakochanych. W Boże Narodzenie 2009 roku jego żona zgłosiła się na policję, twierdząc, że mąż chciał ją zamordować. Na ciele miała rany zadane nożem. Nykanen trafił za kratki na 16 miesięcy. Nie była to dla niego pierwszyzna, świat zza krat obserwował już wcześniej. W sierpniu 2004 r. sąd skazał go na ponad dwa lata odsiadki za ugodzenie ostrym przedmiotem swojego przyjaciela. Nykanen wkurzył się porażką w... siłowaniu na palce. Po ponad roku Nykanen wyszedł z paki, ale zaraz trafił tam z powrotem. Znów zaatakował swoją żonę. Marvi miała jednak do niego słabość. Wystarczy powiedzieć, że dwukrotnie stawali na ślubnym kobiercu. Po raz pierwszy pobrali się w 2001 roku, rozwód miał miejsce już dwa lata później. Para ponownie zapałała do siebie wielką miłością w 2004 roku i znów postanowiła potwierdzić swoją miłość w urzędzie stanu cywilnego. Przez następne sześć lat Marvi 15-krotnie składała pozew o rozwód. Definitywnie rozstali się w 2010 roku. A co Matti robił w międzyczasie? Jeszcze zanim wziął ślub z Marvi został piosenkarzem, a jego pierwsza płyta zyskała w Finlandii status złotego krążka. W połowie lat 90. był także radnym radykalnej i antyeuropejskiej partii Prawdziwych Finów. Występował w reality-show a film o nim otwierał fiński box-office. Zdążył też wydać... książkę kucharską i tańczyć na rurze w klubie go-go. Teraz zdaje się, że znów wyszedł na prostą. Dostał nawet zaproszenie od Waltera Hofera - ma być honorowym gościem podczas igrzysk olimpijskich w Soczi. Czy tak będzie? Nie wiadomo. W marcu 2013 roku zniknął na kilka dni, jego narzeczona Susana wyprowadziła się z domu, a stateczne życie znów zawisło na włosku. Kiedy wrócił obiecał, że się poprawi i już nigdy nie sięgnie po alkohol. Zrobił to oczywiście w popularnym programie telewizyjnym. Inni Finowie też rozrabiają Swojego czasu sporo zamieszania zrobiła autobiografia Janne Ahonnena. Pięciokrotny mistrz świata wspominał w niej najdłuższy skok, jaki oddał w życiu. Miał on miejsce w marcu 2005 roku w Planicy. Fin doleciał aż do 240. metra, ale nie udało mu się wylądować. Gdyby ustał, ustanowiłby nowy rekord świata. - Przed skokiem było mi niedobrze, bolało mnie całe ciało. Przez kaca nie mogłem się skoncentrować. Nie poszedłem na rozgrzewkę przed konkursem, bałem się konfrontacji z trenerem. Zionęło ode mnie alkoholem, nie chciałem, żeby w ten sposób dowiedział się co się stało. Pamiętam, że kiedy podbiegł do mnie personel medyczny, starałem się uciec. Odmówiłem odwiezienia do szpitala, ponieważ obawiałem się badania krwi. Nie chciałem, żeby wszyscy się dowiedzieli, ile miałem promili alkoholu. Było mi strasznie głupio - mówi Fin. A co się działo przed zawodami? - Wypiliśmy z chłopakami skrzynkę piwa w pokoju hotelowym. Później postanowiliśmy udać się "w miasto". Odwiedziliśmy w Krajnskiej Gorze wszystkie możliwe knajpy - opowiada. Fin w 2011 roku zakończył karierę, tłumacząc, że ma dość życia pełnego wyrzeczeń. Szybko zmienił zdanie, bo przed tym sezonem ogłosił powrót do skoków. Chce zdobyć medal w Soczi. Jak na razie na podium stawał tylko w drużynie - z Salt Lake City i Turynu wracał ze srebrnymi krążkami. To jednak nic w porównaniu z tym, co wyczyniał Harri Olli. Po mistrzostwach świata w lotach narciarskich w 2008 r. został wyrzucony z reprezentacji za to, że na skoczni stawił się kompletnie pijany. Wyszło też na jaw, że noc między zawodami Olli spędził w towarzystwie prostytutek. Nie przeszkodziło mu to jednak w zajęciu bardzo dobrego szóstego miejsca. Kiedy wybuchła afera, Olli wypalił: - Nic złego nie zrobiłem. Jeżeli mój szef jest niesprawny seksualnie, to niech mi nie zazdrości. Wcześniej imprezowy Fin też nie próżnował. Na swoim koncie ma m.in. 30-dniową odsiadkę za prowadzenie samochodu w stanie wskazującym. Skandalem z życia Ollego żyły też fińskie media pod koniec 2009 r. Podczas spotkania ze swoją dziewczyną w pubie w Lahti Olli nagle zdenerwował się i uderzył ją kuflem. Zakrwawiona kobieta wylądowała w szpitalu. - Cały czas myślę o niej i tej nieszczęsnej kłótni. Chcę wszystko naprawić. Jest mi wstyd - mówił skruszony. Jednak w to, że się zmieni, nie uwierzył mu już nikt. Na początku roku srebrny medalista mistrzostw świata z Sapporo z 2007 roku po raz kolejny zapowiedział powrót na skocznie. Podobnie jak Ahonenowi, zamarzył mu się medal w Soczi. Wygląda na to, że na zapowiedziach się skończy. Ollego próżno szukać w konkursach Pucharu Świata. Po blisko trzech latach przerwy wystartował w Pucharze Kontynentalnym w rodzimym Lahti, ale zajął dopiero 36. miejsce. Depresja skoczka Ogromny stres i lęk związany z uprawianiem tej dyscypliny sportu niektórych wpędził też w depresję. Tej chorobie ulegały największe gwiazdy przełomu wieków - Sven Hannawald i Primoż Peterka. - To nie jest tak, że czołowi sportowcy świata są herosami nie do złamania. W końcu ciało odmawia posłuszeństwa i zaczynają się problemy, czasem ogromne - powiedział we wrześniu tego roku niemiecki skoczek w wywiadzie dla "Der Spiegel". Wyznanie Svena na długi czas zelektryzowało opinię publiczną u naszych zachodnich sąsiadów. Po raz pierwszy w mediach ukazały się informacje o depresji "Hanniego", kiedy zgłosił się do szpitala w listopadzie 2009 roku. Było to kilka dni po samobójstwie Roberta Enke, bramkarza reprezentacji Niemiec, który także cierpiał na tę chorobę. W rozmowie z "Der Spiegel" Hannawald przyznał, że nie radził sobie z życiem i myślał o samobójstwie. - Byłem wrakiem człowieka. Czułem totalny niepokój i nie miałem pojęcia dlaczego. Czasem w nocy chodziłem po schodach, w górę i w dół, w górę i w dół. Wiedziałem, że długo tak nie pożyję - dodał. Problemy towarzyszyły Hannawaldowi niemal przez całą karierę - długi czas zmagał się z anoreksją. Kiedy w sezonie 2001/2002 wygrał jako pierwszy w historii wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni wydawało się, że na lata zdominuje rywalizację o najważniejsze trofea. Stało się inaczej. Trzy medale olimpijskie zdobyte w Salt Lake City były ostatnimi poważnymi osiągnięciami w jego karierze. Później nastąpiły wahania formy i wielki "zjazd w dół". Hannawald zakończył karierę w 2005 roku. Bardzo podobnie wygląda historia Primoża Peterki. On także na skoczniach pojawiał się i znikał. Albo nie miał sobie równych, albo zajmował ostatnie miejsca. Potrafił dwukrotnie wygrać Puchar Świata, ale miał też takie sezony, kiedy zajmował 67. czy 81. miejsce w klasyfikacji generalnej. Rok temu Słoweniec przeszedł poważne załamanie nerwowe. Ponoć przyczyniły się do tego... podejrzenia żony, która nie mogła znieść, że jej mąż tak dużo czasu spędza w towarzystwie młodych dziewcząt - Peterka był drugim trenerem żeńskiej kadry Słowenii. Swoje zrobił też alkohol. Peterka przeszedł wielkie załamanie nerwowe podczas mistrzostw świata juniorów w tureckim Erzurum. Do dziś nie wrócił do równowagi. Autor: Krzysztof Oliwa