Gorąco w skokach. Zgoda na start Polaka i cofnięta kara dla Norwega
Maciej Maciusiak, trener kadry polskich skoczków, ale też Grzegorz Sobczyk, który prowadzi Władimira Zografskiego, mówili w rozmowie z Interia Sport przed sezonem Pucharu Świata w skokach narciarskich, że jeśli znowu tematem przewodnim będzie sprzęt, to będzie problem dla skoków narciarskich. Ostatni konkurs w Lillehammer w czasie inauguracyjnego weekendu, co przyniósł? Rozmowę o sprzęcie.

W skrócie
- Atmosfera podczas konkursu skoków w Lillehammer była wyjątkowo napięta z powodu podejrzeń i nieufności między reprezentacjami.
- Aleksander Zniszczoł otrzymał zgodę na start mimo naruszenia przepisów dotyczących kombinezonu.
- Norweg Isak Andreas Langmo najpierw został zdyskwalifikowany i ukarany żółtą kartką, jednak ta druga została później cofnięta.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Wszystko zaczęło się jeszcze w sobotę. Norwegowie zaczęli przebąkiwać w mediach o tym, że Austriacy mogą coś mieć w swoim sprzęcie, skoro we trzech stanęli na podium.
Do tego doszły jeszcze oskarżenia o to, że Austriacy i kilka innych krajów krzywą patrzą się na Norwegów. Zaatakowano też polskiego dziennikarza, uznając, że szydzi sobie on z Norwegów.
Czuć było napiętą atmosferę w Lillehammer. Zgoda dla Polaka, cofnięta kara dla Norwega
W powietrzu czuć było duże emocje. Nie ma się jednak czemu dziwić, że inne kraje z tak dużą nieufnością podchodzą do zawodników ze Skandynawii, bo w marcu perfidnie oszukali cały świat, a do tego ponieśli niewspółmierną karę do wykroczenia.
W niedzielę jednak doszło do dziwnych sytuacji, ale chyba można powiedzieć, że zdziałał duch sportowej rywalizacji. I może dobrze, choć wcześniej za takie przewinienia była dyskwalifikacja.
Sprawa dotyczyła Aleksandra Zniszczoła i Norwega Isaka Andreasa Langmo.
Polak przed swoim skokiem w konkursie zobaczył dziurę w kombinezonie na wysokości kolana. W sztabie był jasny przekaz: jeśli coś jest nie tak z kombinezonem, to lepiej nie skakać, by nie narażać siebie i drużyny na żółte kartki. Zniszczoł długo zatem bił się z myślami, co zrobić, ale ostatecznie przed procedurą startową zdecydował się na to, by zapytać kontrolera o to, czy może skoczyć. Ten zrobił zdjęcie kombinezonu i wysłała do Mathiasa Hafele. Austriak wydał zgodę na start, choć normalnie powinna być za to dyskwalifikacja, gdyby skoczek postanowił wystąpić z własnej woli.
Wcześniej w kwalifikacjach dyskwalifikacją został ukarany Isak Andreas Langmo. Norweg miał problem z zamkiem w rękawie. Dostał też żółtą kartkę. Po kilku godzinach żółta kartka została Langmo cofnięta, ale dyskwalifikacja pozostała w mocy.
Hafele postanowił zadziałać z duchem sportowej rywalizacji. W przypadku Zniszczoła uznał, że pęknięty szew nie będzie mu pomagał i dopuścił go do startu. W przypadku Norwega uznał, że nie było umyślne naruszenie przepisów, czyli podobnie jak u Polaka, i ostatecznie FIS anulowała kartkę Langmo.
Do tego wszystkiego Norwegowie za wszelką cenę starali się udowodnić nieczyste zagrywki Austriaków. A to chodziło o skręcone rękawy Stefana Krafta, a to pokazali zdjęcie, jak przed skokiem rękawów w kombinezonie dotyka Daniel Tschofenig. Nic jednak wskórali.
Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:












