Do zdarzenia doszło we wsi Skorupki, leżącej nad Jeziorem Tałty. Turysta z Krakowa podczas spaceru postanowił zrobić zdjęcie domku dla dzieci, znajdującego się na ogrodzonej posesji. Właśnie za to został zaatakowany przez wysokiego blondyna, dostał dwa razy w twarz i po pchnięciu upadł na plecy. Atakujący wyrwał mu telefon, którym robił zdjęcia i wyrzucił. Dopiero wezwani policjanci mieli mu wytłumaczyć, że owym napastnikiem jest Glik, który odpoczywał na Mazurach. Jeden z policjantów zeznał, że od Kamila Glika było czuć alkohol, ale bez problemu nawiązał z nim kontakt. Glik potwierdził, że wypił jedno piwo i "działał w samoobronie". Jego żona Marta oświadczyła, że wypił dwa. Dodała, że odkąd Kamil stał się sławny regularnie otrzymują pogróżki i stąd taka nerwowa reakcja. Sąd Rejonowy w Giżycku ukarał Glika za pobicie grzywną 10 tys. zł i 5 tys. dla poszkodowanego. Sąd odwoławczy w Olsztynie ten wyrok utrzymał w mocy. - Pokrzywdzony nie wiedział do kogo należy posesja, na której dostrzegł ciekawy domek dla dzieci - uzasadniła cytowana przez "Fakt" sędzia Danuta Hryniewicz. Kamil Glik w miniony czwartek został powołany do szerokiej kadry na MŚ w Katarze. Choć ostatnio nie gra w swym klubie Benevento Calcio, z powodu kontuzji pachwiny, jest pewniakiem do ostatecznego składu na mundial. Benevento, prowadzone przez Fabio Cannavaro, miało walczyć o awans do Serie A, ale po ostatniej porażce 1-2 z Como, znalazło się w strefie spadkowej, na 16. miejscu. Czytaj też: Polak trafił do jedenastki kolejki "Kickera”! Co na to Michniewicz?