"Biało-Czerwoni", w szeregach których brakowało kapitana Roberta Lewandowskiego, odpoczywającego po finałowym turnieju Ligi Mistrzów, nie byli faworytem spotkania w Amsterdamie, mimo to kibice liczyli na lepszą postawę drużyny Jerzego Brzęczka. Koźmiński przyznał, że zarówno wynik, a przede wszystkim gra, były poniżej oczekiwań. - Pamiętać jednak trzeba z kim się zmierzyliśmy i w jakim momencie znajduje się reprezentacja. Wielu zawodników jeszcze nie rozpoczęło sezonu, niektórzy, jak Kamil Glik, od pół roku nie grali w oficjalnym meczu. To było widać - podkreślił. Koźmiński nie miał wątpliwości, że Holandia była zespołem lepszym i to pod każdym względem, ale nie zgadza się z opiniami, że ten występ reprezentacji należy uznać za blamaż. - Gospodarze nie mieli zbyt wielu konkretnych sytuacji bramkowych, bodajże dwie, trzy. My wypracowaliśmy jedną - Krzysztof Piątek mógł strzelić gola. Oczywiście, ten mecz przebiegał pod dyktando Holendrów i należą im się słowa uznania, bo grali fajną piłkę, ale pamiętajmy, że w przeszłości dużo mocniejsze reprezentacje Polski przegrywały wyżej z tym rywalem - przypomniał. Koźmiński nawiązał też do meczu z 1992 roku, w którym brał udział jako piłkarz. "Biało-Czerwoni" zremisowali wówczas w Rotterdamie 2-2. - Prowadziliśmy już 2-0, mogliśmy wygrać, ale Holendrzy mieli wtedy z sześć "setek". Po latach pamięta się wynik, a nie jak to spotkanie wyglądało - stwierdził. Zdaniem Koźmińskiego, na plus piątkowy występ może zaliczyć Jan Bednarek. - Grał mądrze, dojrzale. Tylko jego można tak naprawdę wyróżnić, ale nie rozumiem też do końca bardzo ostrych komentarzy. Holendrzy rok temu wygrali z Niemcami. Gdy prześledzimy ostatnie osiem lat, to zmierzyliśmy się tylko z dwoma zespołami lepszymi od Holendrów - Niemcami i Portugalczykami. Pozostali nie prezentowali aż tak wysokiego poziomu - ocenił.