W ostatnich tygodniach Lewandowski znalazł się pod strzałem z dwóch powodów. Najpierw legendy niemieckiej piłki ostro zaatakowały Polaka po jego nie najlepszych meczach w półfinale Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Potem snajper Bayernu podpadł, nie podając ręki trenerowi Juppowi Heynckesowi, gdy ten zdjął go z boiska przed końcem ligowego meczu. O ile, mimo lekkiej frustracji, trudno zrozumieć naganny gest "Lewego" wobec szkoleniowca, o tyle słowa krytyki pod adresem Polaka w związku z przegranym dwumeczem z Realem były chwilami mocno przesadzone. - W dwóch ostatnich sezonach Bundesligi Robert strzelił 30 i 29 goli. I nagle jest oskarżany o odpadnięcie z Realem Madryt. To dziwne stawianie sprawy - powiedział agent Lewandowskiego. - To dziwne i niesprawiedliwe, że tak zwani eksperci próbują obwinić za porażkę z Realem tylko jednego piłkarza - podkreślił Barthel. Po półfinałowym dwumeczu z "Królewskimi" Lewandowskiego krytykował m.in. legendarny bramkarz Sepp Maier. - Nikt go nie widział. Gdzie on był w dwóch meczach? - pytał o Polaka Niemiec. Paul Breitner mówił: - Dwa razy byliśmy lepsi od Realu, a graliśmy dwa razy bez Lewandowskiego. Polaka nie oszczędził też były bramkarz Bayernu Oliver Kahn. - Lewandowski ma taki status w klubie, jaki chce mieć, ale nie potwierdza go w takich meczach - stwierdził. W najbliższą sobotę "Lewego" czeka jeszcze finał Pucharu Niemiec przeciwko Eintrachtowi Frankfurt. W poniedziałek w Juracie rozpocznie się pierwsze, regeneracyjne, zgrupowanie reprezentacji Polski przed mistrzostwami świata w Rosji. Nieoficjalnie mówi się, że selekcjoner Adam Nawałka może pozwolić Lewandowskiemu opuścić ten fragment przygotowań i stawić się dopiero tydzień później w Arłamowie. Podobnie było przed Euro 2016. WS