Skoki narciarskie. MŚ w Oberstdorfie. Kinga Rajda: Nigdy nas nie pytali o zdanie
Dla skoczkiń narciarskich mistrzostwa świata są już zakończone. Najlepiej z Polek prezentowała się Anna Twardosz. Jej koleżanki są dużo dalej od dobrej formy. W Oberstdorfie nie brakowało stresu, złości i zbyt silnych emocji. - Psychicznie wszystko siadło - mówi o swojej dyspozycji Kinga Rajda.
Środowy konkurs indywidualny na dużej skoczni zakończył się triumfem Norweżki Maren Lundby. Twardosz była 24. Rajda, Kamila Karpiel i Nicole Konderla nie awansowały do serii finałowej. W mistrzostwach uczestniczyła też Joanna Szwab.
- To były ciężkie dwa tygodnie, było dużo stresu - stwierdziła po ostatnich zawodach Twardosz. - Jest zadowolenie, że mogłam wystartować w mistrzostwach świata, bo to wielki prestiż i duma - podsumowała 19-letnia zawodniczka.
Jak powiedziała, słyszała słowa Adama Małysza i naszych skoczków, że dziewczynom przydałoby się mniej emocji, a więcej koncentracji. - Staram się nie podchodzić emocjonalnie, ale jest ciężko - podkreśliła.
W odróżnieniu od startów na skoczni, nie stresowały jej testy covidowe. - Koronawirus nam nie groźny, bo już go miałam - przyznała się skoczkini.
Co dalej?
W dużo gorszym nastroju od rówieśniczki jest Kamila Karpiel, która znacznie lepiej niż teraz spisywała się dwa lata temu na MŚ w Seefeld. - Rok przerwy, ciężki powrót. Czuję, że dużo mi brakuje i bardzo męczę się na skoczni - stwierdziła nasza zawodniczka.
- Atmosfera jest dla mnie całkiem inna niż dwa lata temu. Dużo ciężej mi tutaj być, bo wiem, że nie skaczę na takim poziomie, by walczyć o dobre miejsca. Po Seefeld myślałam, że na następnych mistrzostwach będziemy walczyć o podium w mikście, a indywidualnie o czołową "15". A tymczasem nie przeszłam kwalifikacji na skoczni normalnej, a na dużej mam ogromne braki - samokrytycznie wypowiedziała się Karpiel.
- Kończy się sezon i nie wiem, co dalej - dodała.
Nie tylko wypadek
Bez formy jest także Kinga Rajda, która w ubiegłym sezonie regularnie punktowała w Pucharze Świata, a w Oberstdorfie zajęła nawet szóste miejsce.
- Wirus, dużo siedzenia na miejscu, psychicznie wszystko siadło. Forma siedzi w głowie, a ja jestem już zmęczona sezonem. Nie ma spokojnego treningu, żeby poprawić błędy, bo ciągle są zawody - zaznaczyła 20-latka. - Ciężko się nie załamać. Na treningach idzie lepiej i nie boję się podjąć ryzyka, a na zawodach mam blokadę - dodała.
Duży wpływ na dyspozycję skoczkini mógł mieć grudniowy wypadek na skoczni podczas mistrzostw Polski w Wiśle. - Potem były trzy tygodnie przerwy. Nawet nie miałam ochoty wracać na skocznię - ujawniła Rajda.
Zawodniczka jeszcze do niedawna odczuwała strach po wypadku na zawodach. - Potrzebowałam przepracować to z psychologiem. Myślałam, że mi to przejdzie, ale niestety poszło w drugą stronę. Dopiero niedawno pogodziłam się z tym, co się stało - stwierdziła.
Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie!
Czy w kadrze kobiet potrzebne są zmiany, być może także personalne? - Nie mam się co na ten temat wypowiadać, bo nigdy nie było tak, że pytali nas o zdanie. Zawsze robili to, co uważali - stanowczo odpowiedziała Rajda.
- Współpraca z trenerem Łukaszem Kruczkiem jest dobra - podkreśliła.