Dramat 30-latka rozpoczął się już prawie pół roku temu. Napastnik z wielkimi nadziejami przyleciał na zgrupowanie reprezentacji, by wywalczyć sobie miejsce w kadrze na Euro 2024. Niestety zamiast do Niemiec, trafił na stół operacyjny po zaledwie kilkunastu sekundach spędzonych na boisku w towarzyskim starciu z Ukrainą. Pierwsze informacje nie mówiły o przesadnie długiej przerwie. Niestety z tygodnia na tydzień sytuacja ulegała pogorszeniu, aż skończyło się na tym, że snajper do teraz ogląda pojedynki Juventusu z perspektywy trybun. "Brakuje gry. Nie mogę się doczekać, aż tam wrócę, silniejszy i głodniejszy niż kiedykolwiek" - pisał Polak w mediach społecznościowych pod koniec października, po cichu przybliżając się do powrotu na boisko. Ten według najnowszych informacji może nastąpić nawet w styczniu. Tuż przed świętami gruchnęły wieści o obecności naszego rodaka w Superpucharze Włoch. "Na razie praca napastnika przebiega zgodnie z planem i w ciągu najbliższych dni Juventus oceni, czy umieścić go w kadrze na wyjazd do Arabii Saudyjskiej" - donosił "Tuttosport". Juventus chce sprowadzić dodatkowego napastnika. Nie będzie tanio Wielu polskich kibiców zapewne odetchnęło wtedy z ulgą. Okazuje się jednak, że sytuacja Arkadiusza Milika niebawem znów się skomplikuje, o ile potwierdzą się doniesienia "gazzetta.it". Żurnaliści dowiedzieli się o planach Juventusu, który rozważa sprowadzenie dodatkowego napastnika. W przestrzeni wirtualnej już nawet krąży potencjalne nazwisko nowego kolegi 30-latka. Mowa o Giacomo Raspadorim. Dużo zależy od obecnego klubu Włocha. "Niezależnie od powrotu Milika, Cristiano Giuntoli chciałby Raspadoriego, ale nie są to łatwe negocjacje zarówno w kwestii formuły, jak i wyceny (Napoli chce 25 milionów)" - czytamy w artykule. Gdyby transfer doszedł do skutku, tyszanin zyskałby poważnego konkurenta w walce o skład. A przecież po powrocie do treningów Polak potrzebuje czasu na dojście do formy sprzed urazu. Najbliższe tygodnie w Turynie zapowiadają się nerwowo.