Agnieszka jest numerem trzy na świecie, wygrała w tym roku 32 mecze i dwa duże turnieje, regularnie dochodzi do półfinałów w cyklu WTA Tour. To chyba absolutnie najwyższa światowa półka w tenisie?Robert Radwański: Może to zabrzmi nieskromnie, ale na pewno tak, więc są powody do radości, ale wierzę, że numer trzy na świecie to jeszcze nie koniec możliwości. Co do samego występu w Madrycie, to niby jest już półfinał, więc wynik dobry, ale do końca trudno być zadowolonym z gry Agnieszki. Wydawałoby się, że Sara Errani była najsilniejszą przeciwniczką na jej drodze, a oddała jej tylko jednego gema. Za to mecze z potencjalnie znacznie słabszymi zawodniczkami, jak Roberta Vinci czy Varvara Lepchenko, były o wiele trudniejsze i zaskakująco wyrównane. Nie bardzo potrafię objąć to swoim umysłem.A może jedną z odpowiedzi jest nieoczekiwana porażka Rafaela Nadala i ostra fala krytyki jego ale i innych tenisistów pod adresem niebieskich kortów ziemnych?Nie ma dwóch zdań, że to jedno wielkie dziwactwo dyrektora Tiriaca, który chyba za daleko się tym razem zapędził w swoich ekstrawagancjach i nie wiadomo czemu ma to służyć. Na pewno Agnieszce nie za bardzo ta nawierzchnia pasuje, trochę na nią narzeka. Wbrew zapowiedziom organizatorów piłki dziwnie się na niej odbijają, więc możemy się tylko przyłączyć do sporego już chóru krytyków. Problem też chyba mają kibice, przynajmniej ja. Przyznaję, że mnie od oglądania transmisji bolą oczy. Choć i tak maksymalnie staram się zmniejszyć nasycenie kolorów w telewizorze, to i tak niewiele pomaga.W sobotnim półfinale Agnieszkę czeka szósty już w tym roku mecz z Azarenką. Co można zrobić, żeby przerwać serię porażek z nią?Przede wszystkim trzeba ją wreszcie czymś zaskoczyć jeśli chodzi o taktykę. Nie ma dwóch zdań, że jest obecnie najlepszą tenisistką świata, przecież w tym roku przegrała tylko dwa mecze. Przez dziwaczną nawierzchnię w Madrycie od początku turnieju Agnieszka zbyt często odgrywa piłki przez środek, co wystarcza na słabsze zawodniczki, pozbawione jakiegoś zabójczego zagrania. Niestety Azarenka je lubi, bo ma czym kończyć takie wymiany. Jest piekielnie silna i zabija każdą wyższą piłkę. Jak ją pokonać? Właściwie sposób jest tylko jeden. Trzeba grać bardziej agresywnie, uderzać mocniej od niej i cały czas atakować, no i szukać nietypowych kątów w wymianach. Nie jest to niestety łatwe gdy po drugiej stronie siatki jest Wika. Zresztą to też obrazuje jak daleka jest jeszcze droga przed Isią do fotela liderki rankingu WTA.A czy to nie jest tak, że po wymianie słownych złośliwości na konferencjach prasowych do jakich doszło między nimi wiosną, Wiktoria szczególnie się ostatnio motywuje, żeby jak najszybciej pokonać Agnieszkę?Ja bym jednak nie doszukiwał się drugiego dna i pozasportowych emocji towarzyszących ich tegorocznej rywalizacji. To są normalne dziewczyny, które się dobrze znają, lubią i przyjaźnią nawet, a jedynie dziennikarze próbują za wszelką cenę je skłócić. Przecież to wcale nie jest takie trudne zadać właściwe pytania jednej z nich, a potem drugiej, mówiąc, że tamta ją skrytykowała. W ten sposób jest o czym pisać, oczywiście poza pisaniem o tenisie. Takie szczucie na siebie dziewczyn jest rzeczą zwyczajnie nie fair. Ale w sumie przyzwyczailiśmy się już do tego i staramy się ignorować takie rzeczy. Choćby niedawno jeden z posłów Ruchu Palikota publicznie krytykował światopogląd i sympatie polityczne mojej córki, które przecież są jej prywatną sprawą i demokratycznym przywilejem. Czy już naprawdę politycy i dziennikarze nie mają ważniejszych spraw, którymi mogliby się zająć. Jest chyba wystarczająco dużo do zrobienia w tym kraju.