Radwańska na turniej juniorek do Paryża jechała jako jedna z faworytek. O jej talencie przekonano się rok wcześniej, gdy wygrała juniorski Wimbledon. Miała już za sobą także występy w mniejszych turniejach seniorskich, a największym sukcesem była wygrana w imprezie ITF o najniższej puli nagród z możliwych - 10 tys. dolarów na warszawskim Ursynowie. Ze świetnej strony pokazała się w turnieju J&S Cup w maju 2006 roku, gdy pokonała Anastazję Myskinę, czyli triumfatorkę French Open (seniorek) z 2004 roku. Gromiła kolejne rywalki W Paryżu Radwańska była rozstawiona z nr. 2 i gromiła rywalki jedną za drugą - po kolei Meksykankę Valerię Pulido (6:0, 6:4), Rosjankę Maję Gawrową (2:0, krecz), Włoszkę Corinnę Dentoni (6:4, 6:0), kolejną Rosjankę Aleksandrę Pawłową (6:4, 6:1) i w półfinale Czeszkę Katerinę Vankovą (6:2, 6:1). W drodze do finału nie przegrała seta, a straciła zaledwie 16 gemów. - Wyniki świadczą, że to był spacerek, ale nie było łatwo. Wydaje mi się, że rywalki, szczególnie w ćwierćfinale i półfinale, były za bardzo zestresowane. Dość niespodziewanie wysoko awansowały w tym turnieju, może więc zjadła je trema albo poczuły się już usatysfakcjonowane tym, co osiągnęły - mówił Radwańska w "Gazecie Wyborczej". W finale czekała na nią najwyżej rozstawiona Anastazja Pawluczenkowa. I tej Rosjance Polka nie dała szans. Wygrała w 63 minuty w dwóch setach - 6:3 i 6:4. - Finał był najtrudniejszy choć może wynik znowu wskazuje na coś innego. Pawliuczenkowa jest silniejsza i wyższa ode mnie o głowę, ale na tej nawierzchni to nie jest aż tak duża przewaga. Czwarty raz grałyśmy ze sobą i przegrałam tylko raz - dodała Radwańska. Polka razem z Dunką polskiego pochodzenia Caroline Wozniacki dotarły też do finału debla, ale przegrały z Kanadyjką Sharon Fichman i Pawluczenkową. - Osiągnęłam już całkiem dużo w juniorach, teraz czas na seniorski tenis - mówiła po zwycięskim finale. - Największym sukcesem do tej pory są dla mnie tytuły z Londynu i Paryża, a w seniorkach półfinał J&S Cup. Wtedy była jeszcze w trzeciej setce rankingu (na 201. miejscu), więc nie miała marzeń, by zostać nr. 1 (o co otarła się w 2012 roku), ale bardziej przyziemne. - Na koniec roku chciałabym się znaleźć na początku drugiej setki rankingu WTA - przyznała Radwańska, ale było jeszcze lepiej, bo w grudniu 2006 roku była 57. w zestawieniu. W ciągu roku awansowała o ponad 300 miejsc. Od razu na głęboką wodę A po zwycięstwie w juniorskim French Open Radwańska została od razu rzucona na najgłębszą wodę. Dzięki wygranej rok wcześniej na kortach Wimbledonu i odpowiednio wysokiej pozycji w rankingu WTA, organizatorzy imprezy w Londynie przyznali jej od razu "dziką kartę" na występy w turnieju głównym. Nie musiała więc grać w eliminacjach. A pierwszym startem w Wielkim Szlemie był ten najbardziej prestiżowy z prestiżowych - Wimbledon. I okazało się, że nie mieli czego żałować, bo 17-letnia Polka dotarła aż do czwartej rundy. Pokonała Wiktorię Azarenkę, Cwetanę Pironkową i Tamarine Tanasugarn. Dopiero Kim Clijstrers zatrzymała Polkę. - Różnica między występami w juniorach a zawodniczkami, z którymi gram teraz, jest ogromna. One uderzają kilka razy mocniej - podkreślała Radwańska. - Gram z dziką kartą i nie jestem faworytką. Nie miałam nic do stracenia, a gdybym przegrała, to nic by się nie stało. Radwańska przez lata była najlepszą polską tenisistką. Najwyżej w karierze była nr. 2 rankingu WTA. Triumfowała w 20 turniejach WTA, ale nie udało się sięgnąć po triumf w Wielkim Szlemie. Najbliżej była tego w 2012 roku, ale w finale Wimbledonu uległa Serenie Williams. W seniorskim French Open najdalej dotarła rok później do ćwierćfinału. 14 listopada 2018 roku oficjalnie zakończyła karierę tenisową. Pięć miesięcy wcześniej juniorski French Open (w deblu) i Wimbledon (w singlu) wygrała Iga Świątek. "Rośnie druga Radwańska" - pisano w sieci (np. dziennik.pl). Można uznać, że przekazanie pałeczki "najlepszej polskiej tenisistki" nastąpiło bardzo płynnie. Sześć lat później to Świątek jest zdecydowanie bardziej utytułowaną zawodniczką. Nie tylko ma na koncie cztery triumfy w Wielkim Szlemie, wygrała już więcej turniejów WTA niż Radwańska (21), a na dodatek przez ponad sto tygodni jest liderką rankingu WTA.