Minister sportu rzucił koło ratunkowe polskiemu hokejowi
Ponad dwukrotnie więcej wzrosło finansowanie szkolenia w polskim hokeju po decyzji ministra sportu i turystyki Witolda Bańki. Czy PZHL wykorzysta to koło ratunkowe?

Minister Joanna Mucha, której pierwszą wpadką na fotelu szefowej resortu sportu było przesunięcie na później spraw związanych z nieistniejącą trzecią ligą hokeja, w swej reformie finansowania sportu przesunęła ów hokej do najniższej półki. Powód? Brak medali na IO, czy MŚ. I przestało mieć znaczenie to, że w hokeju bez poważnych nakładów finansowych dziecko nie wyjdzie nawet na lód, bo sprzęt kosztuje znacznie więcej niż w innych sportach zespołowych.
Nowy minister sportu Witold Bańka zwiększył finansowanie szkolenia w hokeju z 1,9 mln zł do czterech milionów zł rocznie.Takiej transzy polski hokej jeszcze nie dostawał.
Bańka nie kryje jednak, że teraz piłka, a raczej krążek jest po stronie działaczy PZHL-u, bo to oni muszą przygotować program rozwoju szkolenia.
- Daliśmy szansę związkowi hokeja, aby przygotował program rozwoju dyscypliny, uruchomił kolejne szkoły mistrzostwa sportowego. Teraz wiele zależy od związku. Musi też powstać zawodowa liga hokeja, która będzie kolejnym krokiem w rozwoju tej dyscypliny - dodaje minister Bańka.
Trzeba sobie powiedzieć na dzisiaj ten system jest słaby, a szkolenie juniorów mamy znacznie słabsze niż 20 lat temu. Opiera się o sosnowiecką SMS, której jak ognia unikają najlepsi młodzi hokeiści, bo wolą rozwijać się w klubach (np. Patryk Wronka), bądź wyjechać za granicę (np. Alan Łyszczarczyk).
Ponad 20 lat temu porządki w SMS-ie układał Władimir Safonow, który w 1996 r. wprowadził reprezentację U-20 do MŚ elity. Był to ostatni taki awans.
W SMS-ie błyszczeli wtedy: Adam Borzęcki, Tomasz Wawrzkiewicz, Łukasz Kiedewicz, Leszek Laszkiewicz, Rafał Selega, Dariusz Zabawa, Jarosław Kłys, Jarosław Kuc, Mariusz Trzópek, Sebastian Pajerski, Sebastian Biela, Piotr Sarnik, czy Damian Słaboń, który w minioną sobotę zdobył mistrzostwo Polski z Comarch/Cracovią.
O wyżej wymienionych zawodników biły się najlepsze polskie kluby, a kilku - np. Laszkiewicz, czy Borzęcki, zrobiło karierę za granicą. Taki SMS miał sens
Cztery miliony zł to spore środki, ale bez dobrego systemu opartego o fachowców, zostaną przejedzone, wyrzucone w błoto.
Dzisiaj PZPN na konferencji przeprowadzonej z rozmachem zaprezentował Narodowy Model Gry i Pro Junior System, w którym będzie finansowa nagradzał kluby najlepiej promujące młodych. W PZHL-u na razie cisza o podobnych rozwiązaniach.
W PZHL-u cicho też o innych sprawach. Zarząd związku działa w niezgodnym ze statutem organizacji składzie. Zgodnie z nim, powinien składać się co najmniej z siedmiu osób, a po rezygnacji wiceprezesa Jacka Chadzińskiego, do której doszło w styczniu działa w składzie sześcioosobowym. Nie wiadomo też, kto jest nowym skarbnikiem związku po rezygnacji z tej funkcji Damiana Delekty.
Te sprawy należy niezwłocznie uporządkować, by nie przyćmiewały pierwiosnków poprawy, jakimi były: awans reprezentacji Polski na turnieju przedolimpijskim w Budapeszcie, ciekawe play-offy, czy przyznanie dzikiej karty na występy w Lidze Mistrzów najlepszej polskiej drużynie, jaką została Comarch/Cracovia.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje