Partner merytoryczny: Eleven Sports

Dariusz Dziekanowski: Ryba psuje się od głowy

Po tym jak reprezentacja Polski przegrała dwa ostatnie mecze w dywizji A Ligi Narodów wiemy już na pewno dwie rzeczy. Po pierwsze, że w kolejnej edycji tych rozgrywek mierzyć się będziemy ze słabszymi drużynami, bo spadliśmy grupy B. Po drugie, że zanim rozegrane zostaną kolejne mecze LN, być może już w marcu 2025 roku rozpoczną się - jeśli trafimy do grupy pięcio zespołowej - eliminacje mistrzostw świata i naszą drużynę prowadzić będzie w dalszym ciągu Michał Probierz.

Michał Probierz
Michał Probierz/AFP

Stanowczość, z jaką zapewniał po tych porażkach, że chce dalej pracować na tym stanowisku, jest niezwykła. Dotychczas, przed objęciem pierwszej reprezentacji, gdy coś mu nie przypasowało, opuszczał drużyny zanim jeszcze poprowadził pierwszy trening, jak to miało miejsce na przykład w Termalice Bruk-Bet Nieciecza.

Michał Probierz może sobie pozwalać w kadrze na takie mocne deklaracje, bo wiem, że za plecami ma prezesa PZPN Cezarego Kuleszę, który stoi za nim murem. Nie byłaby to zła rzecz, ale pod warunkiem, że za tym szkoleniowcem przeważają merytoryczne argumenty. Tymczasem, przez ponad rok pracy obecnego selekcjonera jedziemy po równi pochyłej (szerzej pisałem o tym w poprzednim felietonie). Jedno z najbardziej utartych powiedzeń w polskim futbolu mówi, że "nie ma już słabych drużyn".

Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia, więc w ustach naszych reprezentantów to powiedzenie zaczyna brzmieć absurdalnie, bo pewnie dla większości rywali w losowaniu grup eliminacyjnych mundialu, które odbędzie się 13 grudnia, jesteśmy wymarzonym rywalem z koszyka 2. Niestety, ale po rozgrywkach Ligi Narodów nie mamy prawa patrzeć na nikogo z góry, to raczej z góry patrzą na nas.

Ale to nie Michał Probierz jest głównym winowajcą, że prestiż polskiej piłki na poziomie reprezentacyjnym został mocno nadszarpnięty. Trwa to odkąd swoją kadencję w fotelu prezesa rozpoczął Cezary Kulesza. Krążą powszechnie znane pogłoski, że były prezes Jagiellonii także w PZPN sprawuje rządy autorytarne. Dla zachowania pozorów niezdarnie udaje, że konsultuje decyzje z innymi, ale tak naprawdę wybrał Probierza na selekcjonera, bo on tak chciał. Niestety,  jako prezes ma prawo do wyboru trenerów na to stanowisko, czyli automatycznie także to on decyduje, czy danego trenera na tej posadzie trzymać. I zgodnie z własnym widzimisię postanowił, że Probierz wypełni obowiązujący do końca eliminacji MŚ 2026 kontrakt.

Cezary Kulesza oficjalnie głosu jeszcze nie zabrał. Wiadomo, że publiczne wystąpienia nie są jego domeną, czego dowód daje prawie za każdym razem, gdy zabiera głos. Działa po cichu, wydając krótkie komunikaty lub oświadczenia. Lubi mieszać zakulisowo. Ostatnio na przykład mocno namieszał w Klubie Wybitnego Reprezentanta. Od dwóch miesięcy, po odwołaniu mnie z funkcji przewodniczącego Klubu jest wakat, bo zarząd nie odniósł się do ponownego wyboru mojej osoby. Po dyskusji w gronie starszych reprezentantów, by zakończyć ten żenujący spektakl i dokonać akceptowalnego dla wszystkich wyboru przewodniczącego, zgłoszony został niezmiernie zasłużony dla polskiej piłki kandydat -  Antoni Szymanowski, który był jednym z filarów drużyny prowadzonej przez Kazimierza Górskiego.

Wszyscy znamy jego wielki dorobek sportowy, osobowość oraz kulturę osobistą. Przypomnę tylko kilka faktów: pan Antoni zagrał w wyjściowym składzie finałowego meczu (wygranego 2:1 z Węgrami) podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 roku, był podstawowym zawodnikiem kadry podczas MŚ w 1974 roku, kiedy to zajęliśmy 3. miejsce. Kandydaturę Antoniego Szymanowskiego poparło kilkunastu innych byłych legendarnych piłkarzy, jak Włodzimierz Lubański, Stanisław Oślizło, Henryk Kasperczak, Władysław Żmuda, Lesław Ćmikiewicz, Jan Tomaszewski, Jerzy Gorgoń, Andrzej Szarmach, Kazimierz Kmiecik, Andrzej Buncol, Roman Wójcicki, Zbigniew Boniek, Jan Urban oraz ja.

Była jednak grupa, najwyraźniej popleczników prezesa Kuleszy, która się na to nie zgodziła i nie poddano kandydatury pan Antoniego Szymanowskiego pod głosowanie. Zachowane zostało status quo, czyli utrzymanie bałaganu pod przewodnictwem pełniącego ten obowiązek tymczasowo, wskazanego przez PZPN - Piotra Świerczewskiego. A bałagan, to stan, w którym - jak widać po tym co dzieje się wokół piłki i piłkarskiego związku - Cezary Kulesza czuje się najlepiej. I taki harmider, i brak porządku zapewne chciałby utrzymać jak najdłużej, bo stawką jest przecież kolejna kadencja w roli prezesa PZPN. A wybory już za kilka miesięcy... Bałagan we wszystkich obszarach jest jak kurz, który przykrywa meble i tak naprawdę nie widać w jakim są stanie... 

Hellas Verona – Inter Mediolan. SKRÓT. WIDEO (Eleven Sports)/Eleven Sports/Eleven Sports
Dariusz Dziekanowski/Artur Szczepanski/REPORTER / Facebook.com/RobertSzewczykOlsztyn / Artur Szczepanski/REPORTER/East News
Michał Probierz/AFP
Dariusz Dziekanowski/Zbigniew Czyż/INTERIA.PL
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem